Polski obserwator w Gruzji: Nikt nam nie zgłosił zastrzeżeń

"To co działo się na ulicach Gruzji, to było istne szaleństwo"
"To co działo się na ulicach Gruzji, to było istne szaleństwo"
tvn24
Zdaniem van der Coghena uliczna euforia bya po stronie zwolenników zmiantvn24

- Byliśmy w dziesiątkach punktów wyborczych i nikt nam nie zgłosił zastrzeżeń, co do przebiegu wyborów - relacjonował w TVN24 polski obserwator wyborów w Gruzji Piotr van der Coghen (PO). I dodał: - To, co wczoraj działo się na ulicach, to było szaleństwo. Setki samochodów, ludzie na ich dachach i w bagażnikach. Bawili się, wymachiwali flagami. Wygląda na to, że to szaleństwo było po stronie zwolenników zmian.

Poseł PO, Piotr van der Coghen jest w grupie obserwatorów podczas wyborów parlamentarnych w Gruzji. Jego zdaniem nic nie wskazuje na to, by w głosowaniu były nieprawidłowości.

- Byliśmy w dziesiątkach punktów wyborczych i nikt nie zgłosił nam żadnych zastrzeżeń odnośnie formy przeprowadzania wyborów - oświadczył poseł w programie "Wstajesz i Wiesz". - W każdym punkcie wyborczym siedziali przedstawiciele różnych partii wyborczych w ilości od kilku do kilkunastu. I myśmy nie mielismy takich zgłoszeń - dodał.

Przyznał jednak, że w Sanetii, miejscowości najwyżej położonej na Kaukazie, poproszono o obecność obserwatorów właśnie z obawy przed możliwością sfałszowania wyborów.

Szaleństwo na ulicach

Poseł przyznał, że nie jest w stanie typować wyników, ponieważ gruzińskie społeczeństwo jest wyraźnie podzielone. - To, co wczoraj działo się na ulicach Gruzji, to było szaleństwo. Setki samochodów, jeżdżących wciąż na włączonych sygnałach, z migającymi światłami. Na ich dachach i w bagażnikach siedziała bawiąca się młodzież, wymachująca flagami. Wygląda na to, że to szaleństwo było po stronie zwolenników zmian - relacjonował polityk.

Nie boją się Rosjan, chcą tylko pracy?

Van der Coghen podczas wyborów odwiedził m.in. miejscowości położone w wysokim Kaukazie, gdzie ludzie zdecydowanie opowiadali się za zmianą władzy. Ich argument był prosty i prozaiczny: brak pracy. - My na to odpowiadaliśmy: "Dobrze, ale uważajcie, bo teoretycznie mogą tu przyjść Rosjanie". A oni na to: "W takim razie niech przyjdą, bo Rosjanie przywiozą nam pieniądze, a my nie mamy pracy" - relacjonował obserwator.

Autor: zś / Źródło: tvn24

Raporty: