Dzień po strzelaninie, w której zginęło siedem osób i sam napastnik, w Bratysławie panuje niedowierzanie, strach i rozpacz. - Coś takiego jeszcze nigdy się nie zdarzyło w naszej historii - powiedział agencji AP jeden ze świadków strzelaniny.
W masakrze zginęło sześciu członków jednej romskiej rodziny, przypadkowa kobieta i sam sprawca. 15 osób zostało rannych. Jedna z nich znajduje się w stanie krytycznym. Trzy są w stanie ciężkim, ale ich stan jest stabilny. Motywy sprawcy ani jego personalia wciąż są nieznane.
Policjant krzyknął do mnie "uciekaj, na ziemię"
- Przyjaciel zadzwonił do mnie i powiedział, że była strzelanina i nie powinienem wychodzić na zewnątrz, więc nie wyszedłem z domu, ale wiem, że mój inny przyjaciel został postrzelony. (...) Ale jest w porządku, bardzo się cieszę z tego powodu - powiedział jeden ze świadków, uczeń Andre Smahouski
Uczestniczką dramatu była też dziennikarka Barbara Janosova. - Policjanci od razu zaczęli na mnie krzyczeć "schowaj się, na ziemię". Do tego momentu nie zdawałam sobie sprawy, co się wydarzyło - powiedziała Janosova.
Kim jest sprawca?
Wciąż nie wiadomo, kim jest sprawca. Według mediów ma 48 lat i (co potwierdziło słowackie MSW) pracował w służbach bezpieczeństwa. Świat obiegło jego zdjęcie, na którym trzyma w rękach gotowy do strzału pistolet maszynowy z uniesioną lufą. Poza tym niewiele o nim wiadomo.
Policja na zwołanej w poniedziałek konferencji prasowej poinformowała, że zabójca strzelał z czechosłowackiego pistoletu maszynowego wzór 58. Miał przy sobie ponadto dwa egzemplarze broni krótkiej i znaczną ilość amunicji.
Jak podała słowacka telewizja TA3, powołując się na świadków, zaatakowana przez niego na początku romska rodzina była w okolicy znana z działalności przestępczej. Napastnik miał ponoć mieszkać piętro niżej.
Cytując własne źródło, słowacki dziennik "Sme" napisał, że zabójca to były wojskowy. Wcześniej ta sama gazeta twierdziła, iż był policjantem.
Źródło: APTN