Ostatnią osobą zabitą 11 września w Nowym Jorku był Polak, 46-letni Henryk Siwiak - donosi dziennik "New York Times". Nie zginął jednak podczas ataków na World Trade Center, ale został zastrzelony z pistoletu kalibru 40, 18 minut przed północą. Sprawa do dziś pozostaje nierozwiązana.
Jak pisze "NYT", być ostatnią osobą zabitą 11 września, to być "beznadziejnie anonimowym, cicho opłakiwanym przez nielicznych, rok po roku, gdy reszta miasta patrzy w kierunku Dolnego Manhattanu".
"Nikt nie czyta jego nazwiska przez mikrofon podczas żadnych ceremonii. Żadnych śladów pamięci nie ma na chodniku, gdzie upadł z pociskiem w klatce piersiowej" - czytamy w dzienniku.
Znalazł pracę, nigdy do niej nie dotarł
11 września 2001 roku. Polak mieszkał wtedy od niespełna roku w Nowym Jorku, szukał pracy, by wysyłać do ojczyzny pieniądze swojej żonie - Ewie - i dwójce dzieci: 18-letniej Gabrieli i 11-letniemu Adamowi.
W dniu ataków na WTC znalazł pracę jako sprzątacz w supermarkecie na Albany Avenue w Brooklynie. Miał zacząć właśnie tej nocy. Tak się jednak nie stało.
Wybrał złą drogę, wysiadł na niewłaściwej stacji metra, po drodze skręcił w niewłaściwą ulicę. Padły strzały. Ranny Polak przeszedł przez Decatur Street i zadzwonił do pobliskiego domu po pomoc. Jednak po strzałach, które padły przed chwilą, przestraszeni mieszkańcy nie otworzyli, nie zareagowali. Polak upadł. Zmarł na chodniku.
Nierozwiązana sprawa
Na miejsce przyjechali wreszcie śledczy, ale nie z wydziału zabójstw, bo wszyscy byli zajęci chaosem związanym z atakami na WTC. Zamiast tego wysłano funkcjonariuszy zazwyczaj zajmujących sie włamaniami.
"Czy coś przeoczyli?" - pyta "NYT" i dopowiada: nie wiadomo. Jedno jest pewne, 10 lat po zabójstwie wciąż nie rozwiązano sprawy, nie ma ani jednego świadka zdarzenia.
Dlaczego zginął Polak? Motyw rabunkowy można raczej wykluczyć - w jego kieszeniach znaleziono 3 banknoty 20-dolarowe, 5-pięciodolarowe i 4,16 dolara w bilonie. Nietknięte.
Żałoba usunięta w cień
O Henryku Siwiaku pamiętają nieliczni. Jego żona i dzieci w Polsce i mieszkająca w Nowym Jorku siostra, która każdego roku, 11 września, gdy inni opłakują ofiary zamachów na WTC, opłakuje brata w katedrze św. Patryka.
Czasem tłum jest tak wielki, że nie udaje jej się tam dostać. Wtedy przesuwa swoją żałobę o kilka dni, "odtrącona na bok - jak pisze "NYT" - przez większą stratę miasta".
Źródło: "New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: wikipedia.org/sxc.hu