Pociąg wykorzystywany przez północnokoreańskich przywódców jest otoczony aurą tajemniczości. Z zewnątrz niepozorny, ale w środku rzekomo urządzony z przepychem i opancerzony. Właśnie pojawił się w Pekinie. Już z niego wyjechał, ale nadal nie wiadomo, kto podróżował w jego wagonach.
Chińskie i północnokoreańskie władze nie poinformowały, w jakim celu pociąg zawitał do Chin. MSZ w Pekinie oświadczyło, że nie ma nic do powiedzenia w tej sprawie. - Jeśli będzie jakaś informacja, to ją opublikujemy - stwierdziła rzeczniczka Hua Chunying.
W atmosferze narastających spekulacji chińscy cenzorzy zablokowali we wtorek na popularnej platformie społecznościowej Weibo wyszukiwanie hasła "Korea Północna", jak również wyrażenia "Jin San Pang" (dosł. Kim Trzeci Grubas - przydomek nadany północnokoreańskiemu dyktatorowi przez chińskich internautów).
Szereg południowokoreańskich mediów, amerykańska agencja Bloomberga i chiński dziennik "South China Morning Post" twierdzą jednak, że na pokładzie tajemniczego pociągu miała być wysokiej rangi północnokoreańska delegacja z samym Kim Dzong Unem na czele. Byłaby to jego pierwsza wizyta zagraniczna od przejęcia władzy w 2011 roku.
Pociąg lepszy od samolotów
Północnokoreańscy dyktatorzy mają w zwyczaju podróżować za granicę pociągami. Robił to zarówno Kim Ir Sen, jak i potem Kim Dzong Il a teraz - być może - Kim Dzong Un. Ten pierwszy, kiedy ostatni raz wizytował PRL w 1984 roku, zjawił się na Dworcu Centralnym a oficjalne powitanie z udziałem wojska miało miejsce na parkingu, zamiast standardowo na płycie lotniska na Okęciu. Nie ma pewnych informacji na temat pociągów północnokoreańskich dyktatorów. Kim Ir Sen miał z nich korzystać głównie z przyzwyczajenia, ponieważ podczas wojny na Półwyspie Koreańskim miał żyć na pokładzie specjalnie zaadoptowanego składu, służącego jednocześnie za centrum dowodzenia. Według władz Korei Południowej i tamtejszych mediów jego syn Kim Dzong Il miał kontynuować tę tradycję między innymi z tego powodu, że bał się latania. Najmłodszy dyktator, Kim Dzong Un, latania już się nie boi. Państwowe media pokazywały go nawet próbującego sił w roli pilota. Nie oznacza to jednak, że nie będzie kontynuował rodzinnego zwyczaju.
Odpowiednia infrastruktura kolejowa jest już gotowa, a sam dyktator na każdym kroku stara się nawiązywać do wizerunku swojego dziadka otaczanego za życia kultem boskości, co widać między innymi w ubiorze i zachowaniu. Co więcej, nieśmiertelny pociąg Kimów może oferować znacznie większe bezpieczeństwo i możliwość zabrania z sobą dużej świty oraz znacznego zapasu sprzętu. Dla żyjących w paranoicznym świecie ciągłego zagrożenia dyktatorów Korei Północnej może być to nie lada zaleta.
Bezpieczeństwo i wygoda
Według nieoficjalnych informacji Pjongjang dysponuje całą flotą pociągów specjalnych. Południowokoreańskie media twierdzą, że Kim Dzong Il miał ich sześć. Wszystkie luksusowo wyposażone i opancerzone. Dodatkowo ma istnieć sieć 19 specjalnych stacji w Korei Północnej przeznaczonych tylko dla składów wodzów jeżdżących po kraju na inspekcje. Przejazdom pociągów mają towarzyszyć nadzwyczajne środki ostrożności, posunięte do skrajności po rzekomej próbie zamachu na Kim Dzong Ila w 2004 roku. Doszło wówczas do zderzenia dwóch składów towarowych i potężnej eksplozji na stacji Ryongchon w pobliżu granicy z Chinami, która zamieniła całą okolicę w gruzowisko. Dziewięć godzin wcześniej przejechał tam pociąg wodza, wracającego z niezapowiedzianej wizyty w Chinach. Później Kim miał podróżować tylko w grupie trzech składów. Pierwszy z oddziałem silnie uzbrojonej ochrony sprawdzał trasę. Drugi z wodzem na pokładzie jechał kilkadziesiąt minut z tyłu, a za nim pojawiał się trzeci z dodatkową ochroną i obsługą. Kim Dzong Il miał spędzać w swoich pociągach bardzo dużo czasu. Według oficjalnej wersji wydarzeń zmarł na pokładzie jednego z nich w 2011 roku, kiedy jechał na kolejną wizytację w terenie. Rzekomo dostał zawału "z przepracowania".
Unikalna tradycja
Jego syn, Kim Dzong Un, dotychczas raczej nie pokazywał się w specjalnych pociągach, natomiast wielokrotnie publikowano nagrania i zdjęcia z podróży po kraju, w których korzystał z samolotów. W przeszłości wielu państwowych przywódców korzystało ze specjalnych pociągów, które były jednocześnie mobilnymi centrami dowodzenia. Miał takie choćby Adolf Hitler czy Franklin D. Roosevelt. Wszyscy przywódcy przenieśli się jednak później na pokłady samolotów, oferujących znacznie szybszy transport. Północnokoreańscy dyktatorzy są ostatnimi, którzy wyprawiają się na dalekie dystanse specjalnymi pociągami.
Autor: mk/adso / Źródło: tvn24.pl, Reuters, PAP