- To jedno z trudniejszych lotnisk na jakich lądowałem - powiedział TVN24 o lotnisku w Smoleńsku pilot Tomasz Pietrzak, który lądował tam dwa lata temu rządowym Tu-154M. Zaznaczył, że często występują tam trudne warunki atmosferyczne, a te, jak się wskazuje, miały wpływ na katastrofę Tupolewa z parą prezydencką na pokładzie.
- Lotnisko wojskowe położone wśród lasów, na którym często występują mgły. Dlatego zawsze lądowaliśmy w dobrych warunkach - mówił Sekcja Dokumentacji i Analiz TVN24.
Prymitywny system nadajników
- Tupolew na tym lotnisku może lądować przy podstawie chmur 120 metrów. Jest pozbawione wyposażenia pomagającego lądować w trudnych warunkach. Ma jedynie dwie radiolatarnie NDB: prymitywny system nadajników, który wysyłają sygnał bezkierunkowo. Na tej podstawie samolot jest w stanie zlokalizować pas do lądowania - powiedział pilot.
- Nie ma tam takich systemów jak ILS (radiowy system nawigacyjny pomagający lądować przy ograniczonej widzialności i niskim zachmurzeniu) i innych urządzeń pomagających w nawigacji. Komunikaty są podawane przez wieże kontroli w systemie metrycznym - wskazywał.
Lotnisko koło którego rozbił się rządowy Tu-154 położone 3 km na północ od stacji kolejowej w pobliżu miasta Smoleńsk. Dysponuje pasem o długości 2,5 km i szerokości 49 metrów. Nawierzchnia pasa jest betonowa.
Lotnisko w Smoleńsku
W chwili katastrofy - ok. godz. 10 czasu lokalnego - nad lotniskiem panowały bardzo złe warunki atmosferyczne. Najgorsza była duża, stale utrzymująca się mgła. Temperatura, przy ciśnieniu 1026 hPa wynosiła 1 stopień Celsjusza, a wilgotność powietrza sięgała 98 proc. Widoczność wynosiła ok 500 metrów, a wiatr wiał z prędkością 10,8 km/h.
- Są to graniczne warunki pogodowe. Bardzo ciężkie dla pilotów jeśli chcą lądować na lotnisku bez systemów naprowadzania precyzyjnego. Najgorsza była stała utrzymująca się mgła. Sprawą drugorzędną była wilgotność powietrza - mówi TVN24 kpt. Marcin Urbański pilot Boeingów 757/767.
Źródło: Sekcja Dokumentacji i Analiz TVN24