|

Mecze kobiet z mężczyznami? "Kretyński pomysł"

Mecz Dania - Australia podczas mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej 2023
Mecz Dania - Australia podczas mistrzostw świata kobiet w piłce nożnej 2023
Źródło: Getty Images

Kilka lat temu Amerykanki, wówczas mistrzynie świata, przegrały sparing z piętnastoletnimi chłopcami. Później wicemistrzynie Polski uległy szesnastolatkom. Jaki z tego wniosek? Żaden, przynajmniej żaden przełomowy. Ludzi pracujących w kobiecej piłce te wyniki nie zaskoczyły.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Kończy się miesiąc, w którym kobieca piłka nożna nie schodziła z ust kibiców i sportowych stron gazet w wielu krajach Europy i świata - w niedzielę finał dziewiątego mundialu kobiet, a o tytuł mistrzyń świata powalczą Hiszpania i Anglia.

Niezależnie od tego, która z reprezentacji wygra, będzie to pierwszy dla niej tytuł mistrzowski. Z mundialu rozgrywanego na boiskach Australii i Nowej Zelandii odpadły już bowiem wszystkie dotychczasowe zdobywczynie tytułu, m.in. reprezentacje Brazylii i USA - absolutnej potęgi w piłce nożnej kobiet. Ten mundial jest też przełomowy z innego powodu - na trybunach liczba kibiców nieraz przekroczyła 70 tysięcy, co pokazuje, że zainteresowanie piłką nożną kobiet jest coraz większe. Wciąż jednak nie brak tych, którzy porównują tę dyscyplinę w wykonaniu mężczyzn i kobiet.

I tu pojawia się reklama firmy Orange, wyemitowana we Francji w połowie lipca, krótko przed kobiecym mundialem. Widzimy, jak jeden po drugim gwiazdorzy francuskiej reprezentacji - Antoine Griezmann, Kylian Mbappe, Kingsley Coman czy Olivier Giroud - popisują się swoimi najlepszymi zagraniami. Mało co nas tu dziwi, wiemy, że ci goście grają na światowym poziomie. Ale nagle wszystko się zmienia… Okazuje się, że w tych cieszących oko akcjach nie uczestniczył żaden z nich. Twórcy reklamy zebrali najpiękniejsze akcje kobiecej reprezentacji Francji z ostatnich lat, a twarze zawodniczek zastąpili twarzami kolegów z męskiej kadry. Wystarczyła technologia deep fake.

Wideo wykonane na zlecenie Orange szybko stało się viralem. W mediach społecznościowych dzielili się nim ludzie w wielu zakątkach świata. "Piłka to piłka, sport to sport. Koniec historii" - napisał Craig Foster, były kapitan męskiej reprezentacji Australii, dziś aktywista wspierający m.in. tamtejszą rdzenną ludność.

Z jednej strony filmik faktycznie robi duże wrażenie. Z drugiej jednak reklama ta powiela schemat myślowy, którego środowisko kobiecej piłki stara się oduczyć resztę świata futbolu. Wygląda on następująco: aby udowodnić, że kobiety potrafią grać w piłkę, należy zestawić je z mężczyznami. A żeby to zrobić, trzeba po prostu kazać im się z nimi zmierzyć. Nie w konkursach żonglerki czy strzałów w poprzeczkę, tylko w bezpośrednim meczu.

Biegają tyle, co faceci. Tylko trochę wolniej

Zwolennicy takich konfrontacji zdają się zapominać, że zdecydowanie największa różnica między piłką kobiecą a męską leży nie w umiejętnościach piłkarskich, tylko w innej sferze. Tej najbardziej oczywistej - fizyczności. Różnią się przede wszystkim predyspozycje siłowe obu płci.

Po letnich igrzyskach w Rio de Janeiro w 2016 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski udostępnił dane dotyczące parametrów fizycznych zawodników i zawodniczek biorących udział w rywalizacji w różnych dyscyplinach. W przypadku mężczyzn średnia waga wynosiła 80,1 kilograma, u kobiet - 62,6 kilograma. Jak podaje magazyn "Men’s Health", normą dla mężczyzn w wieku od 20 do 39 lat (i to nie wyczynowych sportowców) jest masa mięśniowa stanowiąca w granicach 75-89 proc. całkowitej masy ciała, dla kobiet to od 63 do 75,5 proc. Z kolei badanie wykonane przez amerykańskich naukowców jeszcze w latach 90. wykazało, że kobiety w górnych partiach mięśniowych mają zaledwie 52 proc. męskiej siły, w dolnych partiach - 66 proc.

Inne są też parametry biegowe obu płci, choć tutaj nie ma aż takiej przepaści. Adam Matuszczak, fizjoterapeuta i trener przygotowania motorycznego reprezentacji Polski kobiet, zaznacza, że jeśli chodzi o przebiegany przez piłkarzy i piłkarki dystans, różnica jest minimalna. - W niedawnym meczu z Holenderkami nasz zespół przebiegł łącznie 108 kilometrów. To wynik zbliżony do tych osiąganych przez męskie drużyny. Nieco różni się natomiast intensywność biegu. Zgodnie z normami ustalonymi przez FIFA w piłce kobiecej za biegi o najwyższej intensywności (HSR) uznaje się te w przedziale od 19 do 23 kilometrów na godzinę. W naszych meczach dziewczyny przebiegają w ten sposób około 5 tysięcy metrów. Bieg w tempie powyżej 23 km/h to już sprint. U piłkarzy normą dla biegu o najwyższej intensywności jest tempo od 20 do 25 km/h. Dla sprintu - powyżej 25 km/h - wylicza trener.

Amerykańska piłkarka Ali Krieger podczas mistrzostw świata w 2015 roku w jednym ze spotkań rozwinęła prędkość 34,7 kilometra na godzinę
Amerykańska piłkarka Ali Krieger podczas mistrzostw świata w 2015 roku w jednym ze spotkań rozwinęła prędkość 34,7 kilometra na godzinę
Źródło: Michael Regan/FIFA via Getty Images

Za rekordzistkę sprintu w kobiecym futbolu uznaje się Amerykankę Ali Krieger. Z pomiaru wykonanego podczas mistrzostw świata w 2015 roku wynika, że w jednym ze spotkań rozwinęła prędkość 34,7 kilometra na godzinę. Dla porównania - najszybszy sprint w historii męskiej piłki przypisuje się Garethowi Bale’owi. W 2013 roku Walijczyk w jednym ze swoich pierwszych meczów w barwach Realu Madryt osiągnął imponującą prędkość 39,9 kilometra na godzinę. Tak przynajmniej wynikało z pomiaru autorstwa jednej z hiszpańskich telewizji.

Sam trening motoryczny i siłowy w kobiecej piłce nie różni się właściwie niczym od tego w męskim futbolu. Matuszczak zwraca uwagę na kwestię, która sprawia, że przy trenowaniu kobiet trzeba zachować jednak nieco większą ostrożność - są one bardziej podatne na kontuzje dolnej części ciała niż mężczyźni. - Ma to związek z cechami anatomicznymi obu płci. Podatności na kontuzje sprzyjają na przykład szersza miednica, koślawość kolan oraz słabiej rozwinięte mięśnie. Te cechy podnoszą ryzyko poważnych urazów, takich jak zerwanie więzadeł krzyżowych. Dlatego w pracy z piłkarkami większy nacisk kładzie się na ćwiczenia prewencyjne, wzmacniające przednie i tylne grupy mięśniowe, mające zapobiegać kontuzjom - tłumaczy fizjoterapeuta.

Badanie przeprowadzone w ubiegłym roku przez naukowców z londyńskiego St Mary’s University wykazało, że ryzyko zerwania więzadła krzyżowego u kobiet zwiększa nieodpowiednie obuwie. Opisujący ustalenia badaczy "Guardian" zaznacza, że do tej pory producenci, owszem, sprzedawali "korki żeńskie", jednak w gruncie rzeczy wcale nie projektowali ich z myślą o paniach. To były tak naprawdę korki męskie, tyle że dostępne w innych, mniejszych rozmiarach. Skysports.com donosił, że w badaniu tym zeskanowano stopy 350 piłkarek z całej Europy. 82 proc. z nich odczuwało przynajmniej dyskomfort podczas używania swoich sportowych butów. Prowadząca badanie Katrine Kryger zwracała uwagę, że buty nie wyeliminują ryzyka kontuzji m.in. więzadeł krzyżowych (ostatnio coraz częstszych w kobiecym futbolu), ale "komfort i możliwość wyboru powinny być dostępne dla wszystkich piłkarek". Kobieca stopa bowiem różni się od męskiej - jest nie tylko mniejsza, ale ma wyższe podbicie i różni się w okolicach pięty.

"Korki żeńskie" nie tylko powinny mieć mniejsze rozmiary od butów, w których grają mężczyźni. Z badań wynika, że chodzi o obuwie konstruowane z myślą o innej anatomii kobiecej stopy
"Korki żeńskie" nie tylko powinny mieć mniejsze rozmiary od butów, w których grają mężczyźni. Z badań wynika, że chodzi o obuwie konstruowane z myślą o innej anatomii kobiecej stopy
Źródło: Alex Pantling/FIFA via Getty Images

Teraz firma Nike, jak sama twierdzi, postanowiła jako pierwsza faktycznie zadbać o piłkarki. Na początku czerwca na rynku pojawił się model Phantom Luna. Prace nad nim trwały dwa lata i obejmowały testy z udziałem zawodniczek. Producent zapewnia, że dostosował trzy kluczowe elementy - przyczepność, dopasowanie do stopy i czucie - do kobiecych "potrzeb, opinii i anatomii". Najważniejsze modyfikacje to ograniczenie wolnej przestrzeni wokół pięty i zmiana układu kołków w okolicy palców.

Wróćmy jednak do tematu fizyczności na boisku. Matuszczak podkreśla, że pod względem motorycznym kobiecy futbol stale się rozwija. - Wystarczy spojrzeć na raporty z dużych imprez. Parametry biegowe odnotowane podczas ubiegłorocznych mistrzostw Europy w Anglii były o kilka procent wyższe niż te z mundialu w 2019 roku we Francji. Wzrosło zarówno średnie tempo biegu o najwyższej intensywności, jak i średnia liczba kilometrów przebieganych sprintem. To przekłada się na tempo gry i ogólną jakość meczów - mówi fizjoterapeuta. 

"Nie ma mowy", ale na bramce...

Postęp postępem, ale różnice w możliwościach fizycznych obu płci są jednak na tyle duże, że porównywania piłki kobiecej i męskiej, o ile musimy w ogóle porównywać, nie możemy sprowadzać do boiskowej rywalizacji pań z panami (albo chłopcami). Tego już próbowano, i to wielokrotnie. Za każdym razem okazywało się, że nie jest to miarodajny test. W 2016 roku kobieca reprezentacja Australii zmierzyła się w meczu towarzyskim z męską drużyną do lat 15 miejscowego Newcastle Jets. Przegrała aż 0:7. Rok później reprezentacja Stanów Zjednoczonych, czyli ówczesne mistrzynie świata, zagrała sparing z piętnastolatkami z FC Dallas. Też przegrała, choć nie aż tak wysoko - 2:5.  

Miłosz Stępiński, selekcjoner żeńskiej reprezentacji Polski w latach 2016-2021, uważa, że takie mecze są niczym więcej jak pożywką dla hejterów kobiecej piłki.

- Sparing, w którym reprezentantki USA, ówczesne mistrzynie świata, przegrały z piętnastolatkami, odbił się w środowisku piłkarskim szerokim echem. Moim zdaniem sama organizacja tego meczu była kretyńskim pomysłem. To tak, jakby kazać kobiecie walczyć z mężczyzną w ringu. Przecież wiadomo, że nawet nastoletni chłopcy są znacznie szybsi i silniejsi niż dorosłe kobiety. Wygrają z nimi niezależnie od umiejętności piłkarskich.
Miłosz Stępiński, selekcjoner żeńskiej reprezentacji Polski w latach 2016-2021

Potwierdzenie jego słów znajdujemy też na rodzimym podwórku. W 2020 roku zorganizowano mecz towarzyski między Medykiem Konin, jedną z najlepszych kobiecych drużyn w kraju, a zespołem do lat 16 konińskiego Górnika. Rezultat? 6:0 dla nastolatków. - Ci, którzy uważają, że piłka nożna nie jest sportem dla kobiet, mówili: "Spójrzcie, piętnasto- czy szesnastolatkowie pokonali zespół z Ekstraligi". A przecież to zupełnie normalne i wynika nie z różnicy sportowej, tylko uwarunkowań płciowych - jeszcze raz zaznacza Stępiński, który obecnie trenuje męską reprezentację U-20.

Zapytany, czy czołowe piłkarki świata mogłyby rywalizować z mężczyznami, np. na poziomie naszej Ekstraklasy, były selekcjoner kobiecej reprezentacji Polski odpowiada krótko: - Nie ma mowy.

Ewa Pajor jest gwiazdą reprezentacji Polski
Ewa Pajor jest gwiazdą reprezentacji Polski
Źródło: Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Zapewnia jednocześnie, że najlepsze zawodniczki pod względem zaawansowania czysto piłkarskiego wcale nie muszą mieć kompleksów wobec mężczyzn. - Przykładów nie trzeba szukać daleko. Moi koledzy, pracujący w piłce męskiej, byli pod wrażeniem, widząc wyszkolenie techniczne Ewy Pajor (piłkarka niemieckiego Wolfsburga, jedna z gwiazd polskiej reprezentacji - red.) czy umiejętności bramkarskie Katarzyny Kiedrzynek (podstawowa bramkarka reprezentacji, na co dzień gra w Paris Saint-Germain - red.). Zresztą Kasia mogłaby spokojnie dawać sobie radę nawet w piłce męskiej. Ale to bramkarka, trochę inny przypadek niż zawodniczki grające w polu - mówi trener.

Bramkarka polskiej reprezentacji Katarzyna Kiedrzynek
Bramkarka polskiej reprezentacji Katarzyna Kiedrzynek
Źródło: Diego Souto/Quality Sport Images/Getty Images

"Mental" jak u najlepszych piłkarzy

Stępiński przez pięć lat pracował z kobietami, teraz wrócił do piłki męskiej. Największą różnicę między trenowaniem jednych i drugich widzi w sferze mentalnej. - Kobiety generalnie mają tendencję do rozpamiętywania różnych boiskowych sytuacji. Inaczej podchodzą do niepowodzeń, inaczej radzą sobie z presją. Przez to miewają problemy ze skoncentrowaniem się na konkretnym zadaniu. Nie jest to tylko moja obserwacja, dziewczyny wielokrotnie same mi o tym mówiły - wylicza były selekcjoner kobiecej reprezentacji.

- Częściowo się z tym zgadzam, ale nie do końca - mówi Anna Ussorowska-Krokosz, psycholożka sportu, która współpracowała z kadrą Stępińskiego. I tłumaczy: - Predyspozycje psychiczne czy zdolności mentalne w głównej mierze są uzależnione od cech konkretnej osoby, a nie od płci. Zauważam za to, że im wyższy poziom sportowy, tym lepiej rozwinięte są te zdolności. Dużo więcej mężczyzn gra w piłkę profesjonalnie, co może przekładać się na to, że wśród nich faktycznie jest więcej zawodników odpowiednio przygotowanych mentalnie. Ale najlepsze polskie piłkarki są pod tym względem na podobnym poziomie co najlepsi piłkarze - dodaje.

Gra w Ekstralidze wiąże się z presją zupełnie inną niż występy w męskiej Ekstraklasie. Choć to najwyższy poziom kobiecego futbolu w Polsce, jest to jednak liga głównie amatorska. Na mecze przychodzi zazwyczaj po kilkuset widzów. Na Zachodzie wygląda to inaczej. Wspomniane Pajor i Kiedrzynek są przyzwyczajone do grania przed kilkudziesięciotysięczną publicznością. - Te polskie zawodniczki, które dotarły na europejski poziom, po drodze napotykały wiele trudności: brak pieniędzy, brak zainteresowania ich meczami, słabe warunki treningowe. To je wzmacniało. Dlatego siłą rzeczy muszą być odporne psychicznie - mówi psycholożka.

- Kiedyś usłyszałam od pewnego trenera, akurat nie piłkarskiego, tylko koszykarskiego, że zawodnicy grają, żeby być szczęśliwi, zawodniczki - tylko wtedy, kiedy są szczęśliwe. Jeśli funkcjonują w środowisku, w którym czują się dobrze, potrafią angażować się nawet kosztem innych celów czy własnego zdrowia.
Anna Ussorowska-Krokosz, psycholożka sportu

Psycholożka wskazuje jeszcze jedną ważną różnicę: praca z mężczyznami sprowadza się do zadania, które mamy do wykonania tu i teraz. W pracy z kobietami liczy się budowanie relacji długofalowej. - Oczywiście praca na zgrupowaniach, pod kątem najbliższych meczów, też się odbywa. Ale pozostawanie z nimi w kontakcie między zgrupowaniami jest chyba jeszcze ważniejsze - tłumaczy specjalistka.

Coraz lepsza gra, coraz więcej kibiców

Przeciwnicy kobiecego futbolu przez wiele lat zwracali uwagę na duże dysproporcje w jakości poszczególnych reprezentacji. O ile na męskim mundialu drużyny teoretycznie słabsze stosunkowo często urywały punkty faworytom, o tyle na tym kobiecym do sensacji właściwie nie dochodziło. Kiedy przykładowo Angielki grały z rywalkami z Afryki czy Ameryki Środkowej, w ciemno można było stawiać na kilkubramkowe zwycięstwo tych pierwszych.

Zdarzały się nawet wyniki dwucyfrowe. Na mistrzostwach świata we Francji w 2019 roku Amerykanki zapakowały Tajkom 13 bramek, same nie tracąc żadnej. Cztery lata wcześniej Niemki pokonały reprezentantki Wybrzeża Kości Słoniowej 10:0, a Szwajcaria wygrała z Ekwadorem 10:1. W piłce męskiej, na poziomie mundialu, taka różnica byłaby nie do pomyślenia. Co prawda kilka dni po popisie Amerykanek Norwegia wykręciła Hondurasowi kierunkowy do Krakowa (0:12; dziewięć goli strzelił 18-letni wówczas Erling Haaland - red.), ale to był mundial młodzieżowy. U seniorów takich wyników nie ma.

Mecz Holandia - Wietnam podczas tegorocznego mundialu zakończył się wynikiem 7:0
Mecz Holandia - Wietnam podczas tegorocznego mundialu zakończył się wynikiem 7:0
Źródło: Joe Allison/FIFA via Getty Images

U seniorek też jest ich coraz mniej. Najwyższy wynik w trakcie kończących się mistrzostw świata to 7:0. Tak wysoko Holandia pokonała w fazie grupowej Wietnam. W meczach Niemek z Marokankami i Norweżek z Filipinkami europejskie drużyny wygrywały po 6:0. Ale już debiutujące na mundialu Haiti uległo wspomnianej Anglii tylko 0:1, Danii - 0:2. Filipiny, kolejny debiutant, zanim dostały "szóstkę" od Norwegii, Szwajcarii dały wbić sobie zaledwie dwa gole. Największą sensację sprawiły reprezentantki Jamajki, które zremisowały bezbramkowo z Francuzkami i Brazylijkami. Największym rozczarowaniem turnieju są z kolei Niemki, które po pokonaniu Marokanek nie potrafiły wygrać żadnego meczu i wróciły do domu już po fazie grupowej.

Boiskowe postępy pań przekładają się na coraz większe zainteresowanie kobiecym futbolem. Łączna frekwencja w pierwszych 16 spotkaniach australijsko-nowozelandzkiego mundialu wyniosła 459 547 widzów. Średnia na jedno spotkanie to zatem 28 721 osób na trybunach. To absolutny rekord i wzrost aż o 54 proc. względem mistrzostw z 2019 roku. FIFA pochwaliła się też, że w ciągu sześciu dni od rozpoczęcia zmagań w Australii i Nowej Zelandii pękła granica 1,5 miliona biletów sprzedanych łącznie na wszystkie 64 mecze turniejowe. Mundial pokazywany jest w blisko 200 państwach. Prezes FIFA Gianni Infantino zapowiedział, że oglądalność mistrzostw przekroczy dwa miliardy widzów. Byłby to wynik prawie dwa razy lepszy niż ten sprzed czterech lat.

Polskie gwiazdy w zagranicznych klubach

Polki na mundialu nigdy nie grały. W kwalifikacjach do trwających mistrzostw zajęły w swojej grupie trzecie miejsce, za Belgijkami i Norweżkami. Najwyższą porażką Biało-Czerwonych było 0:4 z Belgią. Ale podopieczne Niny Patalon same w eliminacjach też nastrzelały sporo goli. Armenię w jednym ze spotkań pokonały aż 12:0, Kosowo - 7:0.

Futbol kobiecy w Polsce wciąż się rozwija. W zeszłym roku PZPN zaprezentował "Strategię Piłki Nożnej Kobiet w Polsce na lata 2022-2026", pierwszy w naszym kraju dokument wyznaczający cele i kierunki rozwoju żeńskiej piłki. Zakłada on m.in. podwojenie do 2026 roku liczby polskich piłkarek i trenerek.

Z drugiej strony PZPN nie zawsze wspiera piłkę nożną kobiet w takim stopniu, jak oczekiwałyby tego młode zawodniczki i ich rodzice, a więc na równych zasadach, jak piłkę w wykonaniu chłopców. Przykład to niedawna historia dziewcząt z warszawskiego klubu Diamonds Academy. Wygrały w ubiegłym sezonie Centralną Ligę Juniorek do lat 15, czyli zostały po prostu mistrzyniami Polski. W nagrodę otrzymały 10 tysięcy złotych. W tej samej kategorii wiekowej wśród chłopców triumfowali zawodnicy Śląska Wrocław. Oni za swój sukces dostali... 100 tysięcy złotych. 

7OTREBA
Pieniądze w młodzieżowej piłce w Polsce
Źródło: Fakty TVN

Coraz więcej Polek występuje na co dzień w dobrych zagranicznych klubach. Obok wspomnianych Pajor i Kiedrzynek dla reprezentacji grają m.in. Weronika Zawistowska z FC Köln, Nikola Karczewska z londyńskiego Tottenhamu czy Małgorzata Mesjasz z AC Milan. Nic dziwnego, że polska kadra coraz częściej walczy z najlepszymi jak równy z równym. Ale do potęg nadal brakuje nam sporo.

Jak ma być jednak inaczej, skoro zarejestrowanych piłkarek w Polsce mamy w tej chwili niespełna 30 tysięcy. Dla porównania - w Niemczech jest ich niemal siedem razy tyle. 

Czytaj także: