Niecodzienny incydent na jednym z ukraińskich lotnisk. Samolot z kilkudziesięcioma pasażerami na pokładzie nie mógł wystartować z lotniska na Krymie, bo okazało się, że cała załoga jest kompletnie pijana. Sprawą zajęła się już tamtejsza Prokuratura Generalna.
Samolot linii lotniczych Donbassaero z Symferopola do Kijowa został zatrzymany na międzynarodowym lotnisku w Symferopolu ze względu na to, że wszyscy członkowie załogi byli pod wpływem alkoholu - poinformował komunistyczny deputowany do Rady Najwyższej Ukrainy Leonid Gracz.
Jak dodał, samolot 8 marca przybył z Kijowa do Symferopola i następnego dnia o godz. 9.30 miał udać się w podróż powrotną. Jednak maszyna nie mogła opuścić lotniska "ze względu na wysoką zawartość alkoholu we krwi" u wszystkich członków załogi.
Mieli po 3,5 promila
Jak się okazało, wśród ponad 80 pasażerów, którzy mieli udać się w rejs, byli także posłowie Rady Wyższej Ukrainy m.in. Borys Dejcz oraz zastępca prokuratora generalnego Ukrainy Tatiana Kornjakowa, która zwróciła się do prokuratora Krymu, by zbadano incydent.
W czasie śledztwa okazało się, że wszyscy członkowie załogi mieli we krwi od 3 do 3,5 promila alkoholu. To wywołało falę komentarzy dotyczących ewentualnej kontroli pilotów latających pod ukraińską banderą. - Można twierdzić, że cały system nie działa i w istocie nie wiemy, w jakim stanie znajdują się pilot czy stewardessa, kiedy wsiadamy do samolotu – zaznaczył Gracz. Polityk postuluje wprowadzenie odpowiedzialności karnej dla nietrzeźwych pilotów.
- Brak dyscypliny i właściwego szkolenia załóg lotniczych staje się zagrożeniem dla życia pasażerów - dodał Gracz. Podkreślił, że incydent z firmą Donbassaero to kolejny dowód, że prywatni przewoźnicy często nie są w stanie zapewnić załodze odpowiedniego szkolenia. Nie prowadzą też odpowiedniej kontroli gotowości do lotu będącej na pokładzie załogi.
Źródło: rian.ru
Źródło zdjęcia głównego: Wikimedia/Juergen-Lehle/albspotter