Prezesowi Thomasa Cooka "bardzo przykro". Swoich zarobków jednak broni

Peter Fankhauser był szefem Thomasa Cooka od listopada 2014Wikipedia (CC BY-SA 2.0)

Peter Fankhauser, prezes zarządu biura podróży Thomas Cook, powiedział w opublikowanym w niedzielę wywiadzie, że jest mu bardzo przykro z powodu bankructwa firmy, ale równocześnie bronił własnego wysokiego wynagrodzenia.

- Bardzo, bardzo mi przykro, że klienci ucierpieli wskutek tego kryzysu. Nic więcej nie mogę powiedzieć. Mogę tylko dodać, że próbowałem wszystkiego, by uratować tę firmę - mówi Fankhauser w obszernej rozmowie z "Mail on Sunday". To pierwszy wywiad, jakiego udzielił po bankructwie najstarszego i jednego z największych biur podróży na świecie.

Problemy narastały od lat

Thomas Cook, którego historia sięga 1841 roku, ogłosił upadłość przed tygodniem, w nocy z 22 na 23 września. Bezpośrednią przyczyną bankructwa było załamanie się rozmów ostatniej szansy z wierzycielami i potencjalnymi inwestorami, jednak problemy firmy narastały od kilku lat, czego efektem był dług sięgający 1,7 miliarda funtów.

W efekcie bankructwa za granicą pozostało ok. 155 tys. brytyjskich klientów firmy, których sprowadzaniem do kraju musiał się zająć rząd w Londynie. oraz wiele tysięcy klientów biur podróży związanych z Cookiem.

Fankhauser ujawnił, że rozmowy z pracownikami biura już po ogłoszeniu upadłości były trudne pod względem emocjonalnym i z trudem powstrzymywał się od płaczu. - Rozmawiałem z kolegami w małych grupach. Płakali, zadawali bardzo trudne pytania: "Jak do tego doszło?", "Czy nie mogłeś podjąć lepszych decyzji?". Wszystko to pytania, które oczywiście sam sobie również zadaję - powiedział.

Bronił wysokiego wynagrodzenia

Zarazem jednak bronił wysokiego wynagrodzenia, jakie otrzymywał jako prezes Thomasa Cooka. Sprawa pensji i bonusów dla kierownictwa firmy wywołała oburzenie brytyjskiej prasy oraz polityków. Jak podały media, najwyższe kierownictwo biura zarobiło od 2014 roku 20 mln funtów w postaci pensji i bonusów. Sam Fankhauser od czasu objęcia stanowiska pod koniec listopada 2014 roku zarobił 8,3 mln funtów. Najwięcej - 4,9 mln - w 2015 roku, w tym 2,9 mln w postaci bonusu. Wysokość premii i wynagrodzeń była akceptowana przez radę nadzorczą mimo pogarszających się wyników firmy i spadającego kursu jej akcji.

- Nie uważam, że jestem grubą rybą, jak jestem opisywany - oświadczył. Wyjaśnił, że jego wynagrodzenie nie było "bulwersujące" w porównaniu z zarobkami szefów innych firm tworzących giełdowy indeks FTSE 250.

Thomas Cook wypadł z tego grona w grudniu 2018 roku. Podkreślił, że około połowy z zarobionych 8,3 mln funtów otrzymał w formie akcji, a te - ponieważ ich nie sprzedał - po upadku firmy stały się bezwartościowe. Wskazał też, że za wrzesień nie otrzyma żadnych pieniędzy.

Zostali w tyle

W innym wywiadzie, udzielonym "Sunday Times", winą za upadek Thomasa Cooka obarczył banki, które nie chciały wesprzeć planu ratunkowego dla firmy. - Im dłużej trwały rozmowy, tym większa narastała niepewność, co zwiększyło prawdopodobieństwo utraty płynności. Gdybyśmy byli szybsi, być może nie znaleźlibyśmy się w obecnej sytuacji - powiedział Fankhauser.

Prezes Thomasa Cooka, który jest Szwajcarem, przyznał, że prawdopodobnie będzie mu trudno znaleźć nową pracę w Wielkiej Brytanii.

Jak podkreślają eksperci, główną przyczyną problemów Thomasa Cooka było to, że firma nie potrafiła w porę zareagować na globalne zmiany na rynku turystycznym, takie jak rozwój tanich linii lotniczych, powstawanie portali typu Booking i AirBnB, czy przenoszenie sprzedaży usług do internetu.

Autor: pqv/adso / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY-SA 2.0)