Palą ciała, by uniknąć epidemii


Liczba ofiar tragicznego trzęsienia ziemi w Chinach rośnie z każdym dniem. W sobotę, w czwartym dniu od katastrofy, ofiar jest już 1399, a zaginionych pozostało 332. Chińczycy i Tybetańczycy (do trzęsienia ziemi doszło w prowincji Qinghai na Wyżynie Tybetańskiej) obawiają się wybuchu epidemii. Z tego powodu palą ciała zabitych.

Ciała dzieci, kobiet i mężczyzn przewożone są ciężarówkami na miejsce kremacji w mieście Jiegu. Mnisi układają je tam na stosach z drewnianych bali i podpalają.

Brakuje wody i jedzenia

W wyniku trzęsienia na południowym zachodzie Chin wiele osób jest rannych - agencje informują o 11 tys. 840 osobach. Wśród nich - 1297 jest ciężko rannych. Według chińskich władz największym obecnie wyzwaniem jest dostarczenie wody pitnej i jedzenia dla około 100 tys. poszkodowanych.

Poruszony tragedią w regionie zamieszkanym przeważnie przez Tybetańczyków ich duchowy przywódca Dalajlama XIV, przebywający od 1959 roku na wygnaniu w Indiach, oświadczył w sobotę, że chciałby odwiedzić rejon katastrofy.

Źródło: PAP