Pakistański wywiad. Sojusznik USA czy islamistów?

Aktualizacja:

6 maja do Waszyngtonu udał się z wizytą jeden z najpotężniejszych ludzi w Pakistanie, gen. Shuja Pasha, szef potężnej służby bezpieczeństwa ISI. Trudno o lepszy dowód nerwowości w Islamabadzie po zabiciu bin Ladena. Nie mniej niż o przyszłości Al-Kaidy, mówi się w ostatnich dniach o dwuznacznej roli Pakistanu w poszukiwaniach i, ostatecznie, likwidacji Osamy. Pytanie zaś o postawę Islamabadu jest faktycznie pytaniem o postawę ISI.

W wywiadzie dla ABC News "60 Minutes" Barack Obama powiedział, że najprawdopodobniej Osama bin Laden miał "jakiegoś rodzaju" siatkę wspierającą w Pakistanie. - Ale nie wiemy, kto lub co było tą siatką wsparcia. Nie wiemy, czy to mogli być jacyś ludzie wewnątrz rządu, czy ludzie spoza rządu, i jest to coś, co musimy sprawdzić i, co ważniejsze, rząd pakistański musi sprawdzić – powiedział Obama.

USA tracą złudzenia

Dwa dni wcześniej przewodniczący komisji służb zbrojnych w Senacie USA Carl Levin w wywiadzie dla ABC News powiedział, że uważa, iż wysocy pakistańscy urzędnicy znali miejsce pobytu Osamy i innych terrorystów.

Zaś całą dyskusję o dwuznacznej postawie Pakistanu rozpoczął niedługo po zabiciu bin Ladena szef CIA. Leon Panetta sygnalizował, że strona pakistańska nie została uprzedzona o planowanej operacji mającej na celu zabicie Osamy bin Ladena w obawie przed przeciekiem.

Sprawa kryjówki Osamy tuż pod nosem armii pakistańskiej zdaje się potwierdzać wcześniej pojawiające sie zarzuty o współpracę co najmniej części służb specjalnych Pakistanu z Al-Kaidą. Mimo zaprzeczeń Islamabadu, według anonimowych informatorów "Wall Street Journal" z zachodnich wywiadów, bin Ladenowi pomagali ci sami agenci ISI, którzy wspierali też pakistańską terrorystyczną organizację Laszkar e-Taiba i siatkę afgańskich rebeliantów Hakkaniego.

Pakistan się broni

Zaskoczony akcją w Abbottabadzie Islamabad pozbierał się i przeszedł do ofensywy dopiero po trzech dniach. Pakistańska armia zleciła zmniejszenie amerykańskiego personelu wojskowego w kraju do minimum i zagroziła rewizją zasad współpracy wojskowej z USA w razie kolejnej podobnej operacji.

"Zauważamy własne niedostatki w pracy wywiadowczej dotyczącej obecności Osamy bin Ladena w Pakistanie; jednak sukcesy ISI w walce z Al-Kaidą i jej sojusznikami są znane. Ponad stu przywódców i bojowników Al-Kaidy zostało zabitych lub aresztowanych przez ISI, ze wsparciem CIA lub bez niego" - głosi oświadczenie armii wydane 5 maja.

Dzień później premier Yousaf Raza Gilani zapewnił w wywiadzie dla "Le Figaro", że podległe mu służby specjalne nie wiedziały, iż szef Al-Kaidy ukrywał się na terytorium Pakistanu. Zdaniem Gilaniego, "istniała ścisła współpraca między CIA a ISI - pakistańskim wywiadem wojskowym" w poszukiwaniach szefa Al-Kaidy, choć Islamabad nie został uprzedzony przez Waszyngton o poniedziałkowej akcji.

Z pewnością nie była to jednak współpraca tak ścisła, jak przeszło 20 lat temu.

ISI i CIA hodują Al-Kaidę

Inter-Services Intelligence (ISI) powstał w 1948 r. po tym jak poprzedni wywiad wojskowy zawiódł podczas wojny z Indiami. ISI stał się jednym z najważniejszych elementów państwa po zamachu stanu gen. Ayuba Khana w 1958. Po wejściu Sowietów do Afganistanu przeszło dwie dekady później, ISI zaczął brnąć w coraz silniejsze związki z islamizmem – zaczęło się od wspierania, z pomocą CIA i wywiadu saudyjskiego, mudżahedinów afgańskich. Po 1989 r. ISI próbował wykorzystać swoich afgańskich sojuszników do osadzenia w Kabulu propakistańskiego rządu.

ISI de facto odegrał kluczową rolę we wzroście potęgi globalnego dżihadyzmu, wykorzystując islamskich rebeliantów dla własnych celów politycznych w Afganistanie i Kaszmirze. Brak zainteresowania Ameryki Afganistanem po wycofaniu się stamtąd Sowietów, ISI odebrał jako zielone światło do infiltracji tego kraju.

11 września 2001 zmienił wiele. Rząd wojskowych gen. Musharrafa z otwartego zwolennika Talibanu stał się sojusznikiem USA w wojnie z Al-Kaidą i jej aliantami. W tym też momencie ISI zaczął tracić kontrolę nad bojownikami, których "hodował" przeszło 20 lat.

Potężny wojskowy wywiad popadł w swoistą "schizofrenię". Z jednej strony, ISI pomagał Amerykanom schwytać i zabijać członków Al-Kaidy, z drugiej jednak, próbował utrzymać tak dużo kontroli, jak się da nad Talibanem i innymi grupami rebelianckimi w Afganistanie i Pakistanie.

Krety Osamy w ISI

Struktura pakistańskiego państwa, a szczególnie ISI, nie jest monolitem. Kolejne zmiany w kierownictwie ISI po 2001 nie wnoszą tak dużo, jak by chciały kolejne rządy. Na niższych szczeblach agencji są bowiem wciąż ci sami ludzie.

Po latach szkolenia i wspierania islamskich rebeliantów, w tym i Osamy bin Ladena (do 1989 r., wspólnie z USA i Arabią Saudyjską), w ISI było z pewnością niemało oficerów szczęśliwych, że mogą pomóc w ukrywaniu się Osamie. Aczkolwiek jest mało prawdopodobne, żeby odbywało się za to za wiedzą, a tym bardziej błogosławieństwem, najwyższych władz Pakistanu.

Pytanie, kto konkretnie z byłych czy obecnych oficerów ISI, był zaangażowany w zapewnienie Osamie schronienia w Abbottabadzie. Informacje na ten temat mogą znajdować się w danych zdobytych przez Amerykanów w domu Osamy.

A to by oznaczało dalsze pogorszenie relacji Waszyngton-Islamabad. USA miałyby bowiem w końcu twarde dowody (w tym konkretne nazwiska) na to, co dotychczas było tylko wysoce prawdopodobnym domysłem.

Grzegorz Kuczyński



Źródło: tvn24.pl