Parlament Europejski przyjął w środę rezolucję dotyczącą budżetu UE na lata 2014-2020. Odrzuca w niej porozumienie wynegocjowane przez szefów państw i rządów na lutowym szczycie w Brukseli.
Parlament Europejski nie przyjął poprawek łagodzących wymowę dokumentu.
Między innymi polscy europosłowie chcieli, by z tekstu wypadło zdanie mówiące o tym, że PE "odrzuca porozumienie w obecnym kształcie".
Za rezolucją opowiedziało się 506 europosłów, przeciw było 161, wstrzymało się 23.
Blisko 100 mld w budżecie
Europosłowie zadeklarowali, że zagłosują za budżetem dopiero po pomyślnym przeprowadzeniu negocjacji z Radą UE. Podkreślili, że wnioski z lutowego szczytu UE w sprawie budżetu należy traktować jedynie jako zalecenia polityczne. Wskazali, że porozumienia, które będzie obowiązywało Unię przez kolejne siedem lat, nie wolno zaakceptować bez spełnienia zasadniczych warunków.
Przekonanie, że ostatecznie zostanie osiągnięty kompromis, wyraził rzecznik rządu Paweł Graś. - Dla wszystkich, którzy obserwowali przebieg debaty w tej sprawie w Parlamencie Europejskim, ten wynik (głosowania) nie jest zaskoczeniem. To nie jest ostateczna decyzja Parlamentu Europejskiego, a pewien etap procesu. Jestem przekonany, że na końcu tego procesu zostanie osiągnięty kompromis - powiedział Graś.
Europarlamentarzyści ocenili, że nowe ramy finansowe UE powinny zapewniać niezbędne środki do wyjścia z kryzysu. Upomnieli się o znaczne zwiększenie inwestycji w innowacje, badania i rozwój, infrastrukturę i młodzież.
Zagrozili, że nie rozpoczną negocjacji, dopóki Komisja Europejska nie przedstawi propozycji nowelizacji tegorocznego budżetu UE oraz że ich nie zakończą do czasu przyjęcia tej nowelizacji przez rządy i PE. Chodzi o nowelizację, która zapewni pokrycie w tym roku wszystkich niezrealizowanych płatności z 2012 r. Zeszłoroczne niedobory środków w kasie UE spowodowały, że zagrożony był m.in. program wymiany studenckich Erasmus.
Chcą "maksymalnej elakstyczności"
Parlament chce politycznego zobowiązania od Rady, że wszystkie rachunki do zapłacenia w 2013 r. zostaną w nim zapłacone, co pozwoli uniknąć "przenoszenia" deficytu, zabronionego prawnie w UE, do nowych wieloletnich ram finansowych.
Według szefa PE Martina Schulza różnica między założonymi zobowiązaniami a płatnościami w tegorocznym budżecie UE wynosi 16-17 mld euro.
Parlament zwrócił się o "maksymalną" elastyczność budżetu, by zaradzić założonej przez przywódców różnicy między zobowiązaniami a rzeczywistymi płatnościami z budżetu UE (to odpowiednio: 960 oraz 908 mld euro). Chodzi o przenoszenie niewykorzystanych środków między poszczególnymi liniami budżetowymi oraz z roku na rok. Niewykorzystane środki miałyby być przenoszone automatycznie na kolejne lata; teraz wracają do krajów członkowskich.
PE podkreślił też w rezolucji konieczność realizowania przy pomocy środków unijnych celów klimatycznych i energetycznych. Przypomniał, że jeżeli wieloletnie ramy finansowe nie zostaną przyjęte do końca 2013 r., finansowanie na kolejne lata będzie się opierało na poziomie z obecnego roku.
Europosłowie przyjęli też poprawkę do swojego stanowiska, w której mówi się o konieczności jawnego głosowania nad budżetem UE. Propozycję tę poparło 553 deputowanych. Nie oznacza to jednak, że głosowanie tajne jest wykluczone. Będzie przeprowadzone, jeśli taki wniosek poprze 151 europarlamentarzystów.
Ostateczne głosowanie w czerwcu
Rezolucja przyjęta przez eurodeputowanych jest stanowiskiem Parlamentu Europejskiego przed dalszymi negocjacjami ws. wieloletniego budżetu. Powinny one zakończyć się uzgodnieniem treści rozporządzenia o wieloletnich ramach finansowych, na które Parlament musi wyrazić swoją zgodę, jak również porozumieniem międzyinstytucjonalnym pomiędzy Parlamentem, Radą oraz Komisją. Ostateczne, wiążące prawnie głosowanie, na którym PE zdecyduje, czy przyjmuje budżet na lata 2014-2020, odbędzie się w czerwcu.
Uzgodniony przez przywódców na lutowym szczycie UE budżet 2014-20 po raz pierwszy będzie realnie mniejszy od poprzedniego. Polsce przypadnie 105,8 mld euro w ciągu siedmiu lat.
Autor: nsz,abs/k//gak / Źródło: PAP