"Energia atomowa to zła droga, Pani Merkel!" - przesłanie takiej treści około dwustu protestujących przed elektrownią atomową w Lingen próbowało przekazać odwiedzającej ją kanclerz Niemiec. Zgromadzeni wyrażali swój sprzeciw wobec polityki energetycznej chadecko-liberalnego rządu Angeli Merkel.
Demonstranci oskarżali rząd o paktowanie z szefami koncernów energetycznych i politykę klientyzmu. - Energia atomowa nie jest technologią pomostową, prowadząca w kierunku rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnych. To technologia blokady! - mówił podczas demonstracji przewodniczący inicjatywy "Compact" Christoph Bautz, cytowany przez agencję dpa.
Kosztowna decyzja
Powód protestów to planowane przez chadecko-liberalny rząd Niemiec wydłużenie okresu funkcjonowania elektrowni atomowych w Niemczech poza 2021 r. Według obecnie obowiązującej ustawy, przyjętej jeszcze przez rząd socjaldemokratów i Zielonych w 2002 roku, już za 12 lat Niemcy miałyby całkowicie zrezygnować z energii atomowej.
Rządząca od jesieni koalicja chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej FDP uzgodniła w umowie koalicyjnej, że zapisy te zostaną zmienione, tak aby energia atomowa mogła stanowić technologię pomostową do czasu rozwoju energetyki opartej na źródłach odnawialnej.
Nie sprecyzowano jednak nowego terminu wyłączenia reaktorów, których w Niemczech pracuje obecnie 17. Padające w debacie na ten temat propozycje mówią o wydłużeniu okresu ich funkcjonowania o dodatkowe 8 do 15 lat.
Kij i marchewka
Niemiecki rząd zamierza również wystawić koncernom energetycznym rachunek za ten niepopularny w społeczeństwie krok. Przyjęty w czerwcu program oszczędności zakłada wprowadzenie podatku od elementów paliwowych, który miałby przynieść budżetowi 2,3 miliarda euro rocznie.
Koncerny energetyczne i lobby atomowe nie kryją niezadowolenia z rządowych planów. W minionych dniach w niemieckiej prasie ukazały się ogłoszenia sygnowane przez blisko 40 wiodących przedstawicieli koncernów (m.in. Deutsche Bank, kolei Deutsche Bahn czy Thyssen) i lobbystów, którzy apelują o "odwagę i realizm" w polityce energetycznej.
Zielony podatek
Tymczasem w czwartek Merkel, dała do zrozumienie, że podatek od elementów paliwowych to nie jedyny ciężar, jakiego może oczekiwać branża.
- Myślę, że ponadto musimy też oczywiście rozmawiać o tym, w jaki sposób branża energetyczna może wnieść wkład na rzecz energii opartej na źródłach odnawialnych - powiedziała kanclerz.
Z niedawnych wypowiedzi polityków CDU wynika, że poza podatkiem od elementów paliwowych na koncerny energetyczne nałożono by dodatkową opłatę ekologiczną, przeznaczoną na rozwój nowych czystych technologii.
Przeciw dodatkowym ciężarom dla branży opowiada się jednak współrządząca Niemcami liberalna FDP.
Źródło: PAP