On mówi o torturach, Kreml oczekuje "pełnej informacji"

Ildar Dadin zostanie przewieziony do kolonii karnej w PietrozawodzkuTwitter

Rzeczniczka praw człowieka Rosji Tatiana Moskalkowa odwiedziła aktywistę Ildara Dadina w kolonii karnej w Karelii. Opozycjonista trafił tam z powodu antykremlowskich protestów. Wcześniej rosyjskie portale opublikowały jego list do żony, w którym Dadin informował w o biciu i torturach organizowanych przez kierownictwo więzienia.

Tatiana Moskalkowa napisała na Twitterze, że spotkała się w kolonii karnej z Ildarem Dadinem. W rozmowie z niezależną telewizją Dożd rzeczniczka praw człowieka powiedziała, że aktywista mówił jej o biciu i torturach. "Nie mam dowodów, by potwierdzić te informacje. Wierzę jego słowom" - cytuje wypowiedź Moskalkowej portal telewizji Dożd. Żona aktywisty, Anastasija Zotowa, napisała na Twitterze, że jej mąż zostanie przewieziony do kolonii karnej w Pietrozawodzku (stolicy Karelii), gdzie będzie bardziej bezpieczny.

"Wcześniej zastępca szefa administracji prezydenta Siergiej Kirijenko oświadczył, że Kreml oczekuje od rzeczniczki praw człowieka pełnej informacji o sytuacji w kolonii karnej w Siegieży w Karelii, gdzie odsiadywał wyrok Dadin" - napisał rosyjski portal Rosbalt.

Portal Life donosi, że szef kolonii w Siegieży podał się do dymisji. Informacje te nie zostały jednak potwierdzone.

List do żony

1 listopada rosyjskie media opublikowały list Dadina do żony, który spisał jego adwokat Aleksiej Lipcer. Aktywista informował w nim o biciu i torturach organizowanych przez kierownictwo kolonii w Siegieży w Karelii. "Jeśli zdecydujesz się na opublikowanie tej informacji, to postaraj się ją rozpowszechnić jak najszerzej. To zwiększy szanse, że zostanę przy życiu" – prosił żonę Dadin.

W liście Dadin ujawnił, że 11 września został kilkakrotnie pobity. Następnego dnia strażnicy więzienni skuli mu ręce za plecami i podwiesili do góry za kajdanki. Grozili, że zostanie zgwałcony przez innego więźnia. W ten sposób chcieli wymusić, by zrezygnował z głodówki. Grozili mu także śmiercią.

W obronie aktywisty

W odpowiedzi rosyjska Federalna Służba Więzienna (FSIN) podała, że niezależna komisja lekarska nie stwierdziła śladów pobicia u Dadina. Służby prasowe FSIN informowały, że po oględzinach "stan Dadina oceniany jest jako zadowalający. Na jego ciele nie stwierdzono śladów pobicia ani śladów wcześniej otrzymanych obrażeń".

Żona opozycjonisty wskazała, że wydarzenia opisane w liście miały miejsce we wrześniu i od tego czasu obrażenia mogły się zagoić.

Broniąca praw człowieka organizacja Memoriał uznała Dadina za więźnia politycznego. W jego obronie stanęła także międzynarodowa organizacja Human Rights Watc oraz rosyjscy pisarze i dziennikarze.

Wyrok za pojedyncze protesty

Aktywista został skazany w grudniu 2015 r. roku na trzy lata pozbawienia wolności. Później wyrok został zmniejszony do 2,5 roku. 34-letni Dadin jest pierwszą osobą w Rosji skazaną za "wielokrotne naruszanie zasad zgromadzeń publicznych". Aktywista przeprowadzał pojedyncze protesty m.in. przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainie, a także w obronie więźniów politycznych w Rosji. Protestował także na placu Bołotnym w Moskwie przeciwko powrotowi Władimira Putina na Kreml po wyborach prezydenckich w 2012 roku.

Autor: tas\mtom / Źródło: Rosbalt, life.ru, svoboda.org, tvrain.ru

Źródło zdjęcia głównego: Twitter