Od Rommla do Kaddafiego. Paliwo cenniejsze niż złoto


Północna Afryka, 1942 rok. Mając zwycięstwo na wyciągnięcie ręki, feldmarszałek Erwin Rommel musi zatrzymać ofensywę prącego od zwycięstwa do zwycięstwa Afrika Korps. Powód? Brak paliwa. Libia, 2011 rok. Rebelianci tracą dostęp do pól naftowych w głębi kraju, zostają zepchnięci na nadmorski pas. Powód? Lotne oddziały Kaddafiego mają więcej paliwa.

W połowie 1942 r. Afrika Korps zabrakło paliwa w środku bitwy o wschodnią Libię. Wielki włoski konwój tankowców wolał zawrócić, niż ryzykować wpłynięcie do portu w Bengazi. Późniejsze dostawy były mniejsze i sporadyczne. Niemiecka ofensywa zatrzymała się, a Afrika Korps, unieruchomiony i z rozciągniętymi

Nawet najdzielniejsi mężczyni nic nie mogą zrobić bez karabinów, karabiny nic nie mogą zrobić bez amunicji, a ani karabiny, ani amunicja, nie przydadzą się na wiele w wozach bojowych, jeśli te wozu nie mają wystarczającej ilości paliwa Gen. Erwin Rommel, 1942

Także dziś, nie inaczej niż w 1942 r., dostawy paliwa są coraz wyraźniej decydującym czynnikiem w wojnie domowej w Libii – uważa Andrew McGregor, autor analizy dla Jamestown Foundation. Libia, choć bogata w ropę, ma ograniczone możliwości przerobu surowca i produkcji paliw (podobnie jest np. z Rosją, gdzie w ostatnim czasie pojawiły się problemy z zaopatrzeniem w benzynę). Co ważne, większość rafinerii jest w rękach Kaddafiego – to daje reżimowi przewagę w przemieszczaniu swoich sił na ogromnych obszarach pustynnych kraju.

Mimo sankcji, obie strony usiłują sprowadzić jak najwięcej paliw z zagranicy. Kaddafi nadal dostaje benzynę z Włoch i innych krajów, przez pośredników i Tunezję (granica morska jest kontrolowana przez NATO).

Lojaliści dzięki umiejętności prowadzenia błyskawicznych działań (rajdy na duże odległości) na pustyni, przejęli kontrolę nad całym interiorem libijskim. Odcinają rebeliantów skoncentrowanych na wybrzeżu od dostaw ropy ze złóż w głębi lądu, i zagrozili dostawom wody do Bengazi.

Doświadczenia z Czadu

Dowódcy Kaddafiego nie muszą nawet sięgać do doświadczeń Drugiej Wojny Światowej. Niektórzy z nich doskonale pamiętają gorzką lekcję, jaką odebrali w 1987 roku podczas tzw. „wojny toyot” w Czadzie. Wówczas ciężkie siły libijskie zupełnie nie radziły sobie z lotnymi niewielkimi oddziałami partyzantów poruszających się uzbrojonymi w broń maszynową pickupami. Teraz sami lojaliści stosują podobną taktykę. Paradoksalnie pomogły naloty NATO – siły reżimu były zmuszone zmienić sposób walki. Przesiąść się z samolotów, helikopterów, czołgów i ciężkich wozów opancerzonych do pickupów i lekkich wozów bojowych.

Do historii pustynnych zmagań przeszedł rajd na oazę Kufra. W 1941 r. połączone siły Brytyjczyków i Wolnych Francuzów pod dowództwem gen. Leclerca przejechały dystans 850 km pustynią z oazy Faya Largeauon (Czad) do oazy Kufra w południowozachodniej Libii. Kontrolujący ją Włosi byli przekonani, że taka akcja jest niemożliwa do przeprowadzenia. Zaskoczeni atakiem z pustyni łatwo stracili strategiczną oazę i lotnisko.

Strategiczna oaza

Oaza Kufra ma duże strategiczne znaczenie również dziś. Kto panuje nad Kufrą, ten ma możliwość kontroli wielkich pól naftowych wschodniej Libii. Kufra jest też kluczowym punktem w systemie drogowym łączącym Libią z Czadem i Darfurem.

Pod koniec kwietnia kolumna ok. 250 lojalistów przemierzyła blisko 1000 km pustyni, z Sabhy do Kufry. Żołnierze Kaddafiego z łatwością pokonali rebeliantów i przejęli strategiczną oazę. Dopóki tam są, szanse na wznowienie transportu ropy ze wschodnich pól naftowych do Bengazi są minimalne.

Kwietniowe rajdy lojalistów z pola naftowego Waha lub bazy wojskowej w oazie Sabha sparaliżowały pracę złóż naftowych Misla i Sarir. Nawet nie tyle z powodu zniszczeń infrastruktury, co braku personelu. Wykwalifikowana kadra została ewakuowana przez zagraniczne koncerny.

Sabotaż na pustyni może też w końcu doprowadzić do przerwania dostaw ropy do jedynej kontrolowanej przez rebeliantów rafinerii w Tobruku. A ta z kolei zaprzestanie wówczas zapewniać dostawy napędzanym paliwem turbinom elektrowni w Bengazi.

Sprzedaż ropy to główne źródło dochodu rebeliantów. Odcinani od surowca z głębi lądu przez samochodowe kolumny lojalistów, coraz bardziej zależni będą od pomocy finansowej Zachodu. A to w dobie kryzysu i cięć budżetowych oznacza coraz mniejszą akceptację społeczną dla interwencji w Libii wśród państw koalicji.

Źródło: Jamestown Foundation, tvn24.pl