Obama ma konkurenta o polskich korzeniach


Tim Pawlenty, polityk polsko-niemieckiego pochodzenia, oficjalnie zgłosił chęć uzyskania nominacji prezydenckiej z ramienia Partii Republikańskiej (GOP) w wyborach w 2012 r. Przed politykiem jednak jeszcze daleka droga do Białego Domu.

Według sondaży Pawlenty ma na razie tylko kilkuprocentowe poparcie wyborców swej partii i ustępuje kilku innym kandydatom. Jego notowania powinny jednak rosnąć i eksperci wymieniają go jako jednego z głównych faworytów w wyścigu do nominacji.

- Jutro odbędę pierwsze spotkanie w mojej kampanii prezydenckiej. Zacznę kampanię, która pokaże Amerykanom prawdę - powiedział Pawlenty w nagraniu zamieszczonym na swojej stronie internetowej. - Nazywam się Tim Pawlenty i ubiegam się o stanowiska prezydenta Stanów Zjednoczonych - oświadczy polityk.

Wyrazisty konserwatysta

50-letni Pawlenty, syn imigranta z Polski i Niemki, uchodzi za umiarkowanego republikanina, choć ostatnio podkreśla swoje konserwatywne poglądy w takich sprawach jak aborcja, rola religii w społeczeństwie i dyscyplina fiskalna. Jego największym atutem jest to, że był republikańskim gubernatorem w Minnesocie, stanie liberalnym, tradycyjnie głosującym na demokratów. Zbierał tam bardzo dobre oceny - odchodząc z urzędu zostawił zrównoważony budżet bez podnoszenia podatków.

W przeszłości popierał opodatkowanie emisji gazów cieplarnianych, zgodnie z postulatami administracji prezydenta Baracka Obamy. Ostatnio zmienił jednak zdanie i oświadczył jednoznacznie, że był to błąd.

Pawlenty ma robotnicze i niemiecko-polskie pochodzenie, jego ojciec był kierowcą ciężarówki. Zmienił wyznanie z katolickiego na protestancko-ewangelikalne, co powinno mu pomóc w kręgach wpływowej w partii republikańskiej religijnej prawicy.

Rywal bez zdecydowania

Pawlentemu brakuje jednak charyzmy i zdolności emocjonalnego "rozgrzewania" wyborców na spotkaniach. W przeciwieństwie od wszystkich pozostałych głównych kandydatów do nominacji, nie ma innych kluczowych mankamentów. Pozytywnie odróżnia go to od byłego gubernatora Massachusetts Mitta Romneya, uważanego za faworyta, który w sondażach ma na razie największe poparcie, około 15-20 procent.

Romney jednak uchodzi za "chorągiewkę na dachu", gdyż w swej karierze wielokrotnie zmieniał poglądy. Jako gubernator liberalnego Massachusetts popierał prawo do aborcji i wprowadził w tym stanie reformę ochrony zdrowia podobną do reformy uchwalonej przez Kongres z inicjatywy prezydenta Obamy - znienawidzonej przez większość Republikanów.

Obecnie Romney stara się wycofać z poparcia dla tej reformy i przedstawić się opinii jako konserwatysta, ale zdaniem komentatorów czyni to niezręcznie i nie przekonuje wyborców. Jest poza tym mormonem, co uniemożliwia mu uzyskanie poparcia części licznych w USA chrześcijańskich fundamentalistów.

Pomocni przeciwnicy

Szanse Pawlenty'ego zwiększyło ostatnio wycofanie się z republikańskiego wyścigu gubernatora stanu Indiana Mitcha Danielsa, popularnego umiarkowanego polityka, lansowanego jako najlepszy kandydat na przeciwnika Obamy.

Inny groźny konkurent, były przewodniczący Izby Reprezentantów Newt Gingrich, skompromitował się w oczach działaczy swej partii krytyką mocno chwalonego planu redukcji deficytu przedstawionego niedawno przez republikańskiego szefa Komisji Budżetowej Izby Reprezentantów Paula Ryana.

Mimo głoszenia konserwatywnych ideałów Gingrich ma też za sobą dwa rozwody, z czego jeden przeprowadzony w okolicznościach rzucających cień na jego zasady moralne (domagał się rozwodu od żony śmiertelnie chorej na raka).

Źródło: Reuters