Obama dzwonił do Jemenu, bo boi się o swoich dyplomatów

Obama obawia się o bezpieczeństwo amerykańskich dyplomatów w Jemenie

Prezydent USA Barack Obama podczas czwartkowej rozmowy telefonicznej z prezydentem Jemenu Abd ar-Rabem Mansurem al-Hadim wyraził obawy o bezpieczeństwo amerykańskich dyplomatów przebywających w stolicy tego kraju Sanie - poinformował Biały Dom w komunikacie.

Tematem rozmowy obu prezydentów był czwartkowy atak na ambasadę USA w jemeńskiej stolicy.

Stała współpraca

Jak czytamy w oświadczeniu Białego Domu, Obama "wyraził obawy o bezpieczeństwo pracowników oraz amerykańskich placówek dyplomatycznych w Jemenie" i podziękował Hadiemu za "błyskawiczne potępienie" ataku. Podkreślił, że rządy obu krajów powinny "w przyszłości wspólnie dążyć do zapewnienia bezpieczeństwa Amerykanom w Jemenie". Podczas czwartkowych starć, które wybuchły między policją a protestującymi w pobliżu ambasady USA w Sanie zginęły cztery osoby. Wcześniej setki agresywnych demonstrantów wdarły się na teren amerykańskiej placówki, skandując: "O, proroku! O,Mahomecie!" i "Śmierć Ameryce". Protestowano przeciwko nakręconemu w USA filmowi obrażającemu Mahometa. Manifestanci rozbili okna w pomieszczeniach ochrony na zewnątrz budynku ambasady, a następnie wtargnęli przez główną bramę tej silnie strzeżonej i ufortyfikowanej placówki. Tłum podpalił zaparkowane tam samochody dyplomatyczne. Demonstranci zdjęli z masztu flagę USA, spalili ją i zastąpili flagą z wersetem z Koranu.

Przeprosiny

W komunikacie opublikowanym przez jemeńską agencję Saba prezydent Hadi przeprosił prezydenta Obamę oraz wszystkich Amerykanów za atak na amerykańską placówkę, zapowiadając, że wdroży śledztwo w celu wykrycia sprawców. Według Białego Domu wszyscy pracownicy ambasady są cali i zdrowi.

Autor: mn//kdj / Źródło: reuters, pap

Raporty: