Część amerykańskiej sceny politycznej od miesięcy ekscytuje się rzekomym "nieodpowiednim urodzeniem" prezydenta Baracka Obamy. Według zwolenników tej teorii Obama nie urodził się w USA, co uniemożliwiałoby mu pełnienie funkcji głowy państwa. - To jest czysta political fiction - oceniła w TVN24 politolog Barbara Oleksy z Uniwersytetu Łódzkiego.
- On został tak mocno prześwietlony przed wyborami, że nie jest możliwe, by urodził się w Kenii – dodała Oleksy, podkreślając, że wbrew zwolennikom teorii spiskowych akt urodzenia Obamy z Honolulu na Hawajach istnieje.
Przeciwnicy tej tezy dowodzą, że Obama urodził się tak na prawdę w Kenii, co według amerykańskiego prawa uniemożliwiałoby mu pełnienie funkcji prezydenta. - W USA istnieje prawo ziemi. Gdyby udowodniono, że Obama nie urodził się w USA, to musiałaby się rozpocząć procedura impeachementu – tłumaczyła Oleksy.
"Kenijskie pochodzenie"
Takie rozwiązanie, jest jednak według niej mało prawdopodobne, a samo oskarżenia o ukrywanie "kenijskiego pochodzenia" mają już "długa brodę" i pojawiły się tuż po demokratycznych, zwycięskich dla Obamy, prawyborach.
Podobne argumenty nie przekonają z pewnością Amerykanów wierzących w spisek w Białym Domu. W poniedziałek portal "The Inquisitr" opublikował nawet "prawdziwy", kenijski akt urodzenia Obamy.
Źródło: tvn24