Amatorzy obserwujący ruchy samolotów nad Europą zauważyli niecodziennego gościa z USA. W środę w kierunku Syrii poleciał jeden z dwóch amerykańskich specjalistycznych samolotów WC-135C, które służą do zbierania z powietrza śladów pozostawionych przez eksplozje jądrowe i być może gazy bojowe. Wojsko USA zbiera swoje dowody?
WC-135C nazywane "Constant Phoenix" (ang. "Stały fenix", przykład twórczego nazewnictwa Pentagonu - red.) lub bardziej potocznie "Sniffer" (ang. "Niuchacz") są wysoce wyspecjalizowanymi latającymi laboratoriami. Zbudowano je w czasie zimnej wojny w celu monitorowania zakazu przeprowadzania prób jądrowych.
Do dzisiaj Amerykanie utrzymują w służbie dwa ze zbudowanych pierwotnie 11 WC-135C. "Niuchacze" w ostatnich latach najczęściej krążyły w pobliżu Korei Północnej, starając się namierzyć ślady przeprowadzanych tam prób jądrowych. Niegdyś nieustannie patrolowały granice ZSRR.
Kurs na Bliski Wschód
Teraz jeden z WC-135C mógł zostać wysłany na przeszpiegi w pobliże Syrii. Jak donosi bloger lotniczy Richard Clements, amatorzy nasłuchujący radiowych transmisji wojskowego lotnictwa natrafili w środę nad ranem na komunikację pomiędzy "Niuchaczem" a latającą cysterną KC-135, która wystartowała z bazy RAF Mildenhall.
Lecący z USA zwiadowca tankował paliwo gdzieś nad Atlantykiem, po czym poleciał dalej na wschód. Amatorzy podsłuchali również jak załoga WC-135C ustala kolejne spotkanie z latającą cysterną, do którego miało dojść w pobliżu Malty. Piloci "Niuchacza" mówili, iż będą wtedy kontynuować swój lot na wschód.
Kurs na wschód od Malty nad Morzem Śródziemnym zaprowadziłby WC-135C wprost w pobliże Syrii. Nie namierzono go jednak ponownie i nie ma pewności, co specjalistyczna maszyna robiła w rejonie Bliskiego Wschodu.
Gdyby WC-135C leciał do Azji, np. w celu monitorowania skażenia wydostającego się z elektrowni w Fukushimie, to zdecydowanie krótszą drogą byłby lot nad Pacyfikiem. Nie ma informacji o jakichkolwiek innych aktywnych źródłach skażenia na świecie.
Przeszpiegi z powietrza
Jest możliwe, iż Amerykanie wysłali swojego "Niuchacza", aby przeczesał powietrze w pobliżu Syrii w poszukiwaniu cząsteczek gazów bojowych w powietrzu. Wiadomo na pewno, iż WC-135C może wyłapywać z powietrza cząsteczki radioaktywne, prawdopodobnie potrafi też wyłapać ślady gazów bojowych.
Ślady po eksplozjach jądrowych utrzymują się w atmosferze przez wiele dni, a nawet tygodni. WC-135C poleciał w kierunku Syrii tydzień po ataku gazowym na przedmieściach Damaszku, więc być może ślady broni chemicznej również można namierzyć po takim czasie.
Załoga WC-135C może analizować zebrane powietrze jeszcze w locie dzięki małemu laboratorium zabudowanemu na pokładzie. Może też tworzyć próbki do przebadania na ziemi. Teoretycznie Amerykanie mogli chcieć sprawdzić, czy znajdą w powietrzu jeszcze jakieś dowody ataku bronią chemiczną, które mogłyby posłużyć za dodatkowy argument w rozważaniach na temat interwencji w Syrii.
Autor: mk/tr / Źródło: The Aviationist, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: U.S. Air Force