Samochód wjechał w tłum ludzi w centrum Mannheim w zachodniej części Niemiec. Nie żyją co najmniej dwie osoby, jest wielu rannych. Podejrzany został ujęty, to obywatel Niemiec. Nie jest jasne, czy zdarzenie w Mannheim było nieszczęśliwym wypadkiem czy aktem terroru. "Po raz kolejny opłakujemy Mannheim, po raz kolejny opłakujemy rodziny ofiar bezsensownego aktu przemocy" - napisał na X kanclerz Olaf Scholz.
Do incydentu doszło na ulicy Planken - jednej z głównych ulic handlowych w centrum Mannheim. Rzecznik policji potwierdził informację o tym, że kierowca samochodu wjechał w tłum. Poinformował też, że policjanci ujęli podejrzanego. Obecnie nie jest jasne, czy tragiczne w skutkach zdarzenie w Mannheim było nieszczęśliwym wypadkiem czy aktem terroru.
Według informacji agencji dpa kierowca został ranny i przebywa obecnie w szpitalu. Jest 40-letnim obywatelem Niemiec.
Według niemieckiego dziennika "Bild" zginęły co najmniej dwie osoby, a 25 zostało rannych, w tym 15 ciężko. Jak pisał "Bild", większość ulic w centrum miasta została zamknięta. "Wszystkie drogi i mosty wychodzące z miasta są kontrolowane przez policjantów uzbrojonych w karabiny maszynowe, a nad Mannheim krąży śmigłowiec" - podaje niemiecka gazeta.
Szpital uniwersytecki podał, że w placówce leczonych jest obecnie łącznie troje pacjentów. Klinika poinformowała, że dwójka dorosłych i dziecko zostali zakwalifikowani jako osoby wymagające pilnej pomocy medycznej.
Świadek zdarzenia przekazał agencji Reuters, że widział kilka osób leżących na ziemi po tym, jak samochód wjechał w ludzi. Według świadka dwie osoby były reanimowane.
Policja w stanie najwyższej gotowości
Media zwracają uwagę, że do wypadku doszło, gdy tłumy gromadziły się w miastach w zachodnioniemieckiej Nadrenii na paradach z okazji karnawału.
Reuters informuje, że niemiecka policja jest w stanie najwyższej gotowości w związku z tegorocznymi paradami karnawałowymi po tym, jak konta w mediach społecznościowych powiązane z bojową grupą tzw. Państwa Islamskiego wzywały do ataków na wydarzenia w Kolonii i Norymberdze.
To kolejny atak w Niemczech w ostatnim czasie. W grudniu samochód wjechał w tłum ludzi w Magdeburgu, a w zeszłym tygodniu w Monachium. W Mannheim w maju 2024 roku mężczyzna zabił nożem policjanta i ranił pięć innych osób.
Scholz: kolejny raz opłakujemy Mannheim
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wyraził współczucie z rodzinami ofiar. "Nie możemy się z tym pogodzić. Chciałbym z głębi serca podziękować wszystkim służbom ratunkowym. Naocznym świadkom życzę dużo siły, aby pogodzili się z tym, czego doświadczyli" - podkreślił kanclerz Niemiec w swoim wpisie na platformie X.
"Po raz kolejny opłakujemy Mannheim, po raz kolejny opłakujemy rodziny ofiar bezsensownego aktu przemocy" - przyznał Scholz.
Współczucie dla ofiar, rannych i ich rodzin wyrazili też prezydent RFN Frank-Walter Steinmeier oraz Friedrich Merz, lider bloku chadeckiego CDU/CSU i najprawdopodobniej przyszły kanclerz Niemiec.
"Moje myśli są z ofiarami i ich rodzinami" - napisał Merz na X. "Ten incydent - podobnie jak straszne akty (przemocy) z ostatnich kilku miesięcy - jest pilnym przypomnieniem: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby im zapobiec" - oświadczył lider chadecji. Jego zdaniem Niemcy muszą znów stać się bezpiecznym krajem.
Źródło: Reuters, "Bild", PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA/RONALD WITTEK