Tylko w ciągu czterech dni, i to tylko na placu Tahrir doszło do 91 seksualnych napaści na kobiety - alarmuje Human Rights Watch. Gwałty i molestowanie były też na porządku dziennym podczas pierwszej egipskiej rewolucji. Takich ataków nie da się wytłumaczyć jedynie bezkarnością i brutalnością tłumu wzburzonych mężczyzn oraz anarchią na ulicy. To też efekt bardzo popularnego w islamskim społeczeństwie przekonania, że kobiety nie powinny angażować się w życie publiczne.
W ubiegłym tygodniu ofiarą gwałtu zbiorowego na placu Tahrir padła 22-letnia dziennikarka z Holandii. Z ciężkimi obrażeniami, musiała przejść operację.
Przypomina się rok 2011, gdy Egipcjanie obalali reżim Hosniego Mubaraka. Ofiarą seksualnego ataku padła wówczas amerykańska dziennikarka Lara Logan. Pobita, wylądowała w szpitalu.
Agresja wobec kobiet
Akt przemocy wobec Amerykanki potraktowano wtedy jako uboczny produkt bezkarności i brutalności tłumu. Ale ostatnie coraz liczniejsze podobne przypadki mogą świadczyć o ideologicznej stronie takich ataków - w islamskim społeczeństwie Egiptu wielu zwolenników ma hasło "Kobiety nie mogą się angażować w życie publiczne".
W 2011 r. dochodziło do wielu przypadków seksualnej agresji męskiego tłumu wobec kobiet, ale nie został za to nikt nigdy aresztowany ani pociągnięty do odpowiedzialności. Co gorsza, siły porządkowe zamiast chronić kobiety, same dopuszczały się podobnych aktów przemocy.
Kilkanaście kobiet, które brały udział w demonstracji, po zatrzymaniu zostało pobitych, poddano je rewizji, sprawdzano czy są dziewicami i grożono im oskarżeniami o prostytucję. Dowódca wojska, gen. es-Sisi publicznie bronił zachowania armii podczas protestów na kairskim placu Tahrir. Es-Sisi zapewniał, że chodziło o uchronienie kobiet przed gwałtem, a żołnierzy - przed oskarżeniami o gwałt.
"Chcą być zgwałcone"
Tym razem grupy obrońców praw człowieka postanowiły wziąć sprawy we własne ręce. Jedna z takich grup, Operacja Antyseksualne Molestowanie, zanotowała 46 przypadków napaści seksualnych i molestowania kobiet tylko w jedną noc, w niedzielę. W poniedziałek dopisała do listy kolejne 17 przypadków.
Okazuje się, że część z tych ataków to dzieło żołnierzy i policjantów. Dziennikarce Monie Eltahawy żołnierze złamali ręce, a Samirę Ibrahim, młodą demonstrantkę, wojskowy lekarz zmusił do "testu dziewictwa".
Sytuacja nabrzmiała do tego stopnia, że w środę organizatorzy protestu na Tahrir postanowili wręcz podzielić na strefy - kordony rozdzieliły kobiety od mężczyzn.
To limit sexual harassment, demonstrators in Tahrir cordoned a secluded area for women.
— The Big Pharaoh (@TheBigPharaoh) July 3, 2013
Wina ideologii?
Zachodni dziennikarze i obrońcy praw człowieka wskazują na ideologiczne tło seksualnej agresji wobec kobiet w Egipcie. Po rewolucji 2011 r. ich sytuacja społeczna nie tylko, że się nie poprawiła, ale wręcz uległa pogorszeniu wraz z rosnącymi wpływami islamistów.
Kobiety stanowiły nikły odsetek członków Konstytuanty, a sama nowa ustawa zasadnicza postawiła je w położeniu podobnym do sytuacji kobiet w innych krajach, gdzie islam ma znaczący wpływ na życie publiczne. Jeszcze większy wpływ ma nie to, co zapisane w prawie, a to, co mówią politycy i duchowni muzułmańscy. Nie tak dawno salaficki duchowny Ahmad Mahmoud Abdullah zasłynął stwierdzeniem, że kobiety demonstrujące nad placu Tahrir "nie mają wstydu i chcą być zgwałcone"
Przyjęta w grudniu 2012 konstytucja wspomina o kobietach tylko jako o siostrach i matkach i tylko w kontekście rodziny - nie zatrudnienia ani życia publicznego. Konstytucję zawiesiło właśnie wojsko i zapowiedziało zmiany w niej. Zaangażowanie liberalnej opozycji i ruchów młodzieżowych w obecny okres przejściowy daje nadzieję, że w poprawionej lub zupełnie nowej konstytucji kobiety zostaną dostrzeżone nie tylko jako siostry i matki, które właściwie powinne siedzieć tylko w domu.
Autor: //gak / Źródło: CNN, tvn24.pl, PAP