Brytyjski biznesmen od lat sparaliżowany po wylewie walczył o prawo do śmierci. A gdy go nie dostał, sam na sobie wykonał wyrok. Zagłodził się na śmierć. Rodzina była z nim do końca. Dzięki jego córkom świat może usłyszeć ostatnie słowa mężczyzny.
Tony Nicklinson wybrał śmierć głodową, po tym jak przegrał sądową batalię o prawo do eutanazji. Przestał jeść, już wcześniej zrezygnował z leczenia. Jak przekazała rodzina, mężczyzna odszedł w spokoju w swoim domu. Wiadomo, że chorował na zapalenie płuc.
W ostatniej wiadomości Tony napisał: Śmierć głodowa. Żegnaj świecie, przyszedł mój czas. Dobrze się bawiłem.
Udar i koniec
Tony był kiedyś przystojnym, wysportowanym biznesmenem, lubił sporty ekstremalne. Swoją żonę poznał na randce w ciemno, dużo podróżują. Na świat przyszły dwie córki.
Do łóżka przykuł go poważny udar mózgu. To tak zwany syndrom zamknięcia. Tony wszystko słyszał, był sprawny intelektualnie, nie mógł jednak mówić. Komunikował się ze światem dzięki specjalnym tablicom, jego żona z liter składała wyrazy. Był też komputerowy generator mowy, za pośrednictwem którego próbował przekonać sąd, że ma prawo do śmierci.
Wybór z konieczności
Tony myślał o eutanazji od lat, nie chciał, by po jego śmierci odpowiedzialność spadła na żonę, która gdyby pomogła mu umrzeć według prawa obowiązującego w Wielkiej Brytanii, mogłaby resztę życia spędzić w więzieniu. Sprawę rozpatrywał Sąd Najwyższy. Gdy odrzucił jego wniosek, przyszło załamanie.
O swoim życiu po udarze mówił, że jest nudne, nędzne i nie do zniesienia. Nieprzyjmowanie posiłków to był jedyny sposób na to, by bez pomocy innych odejść - tłumaczył Tony.
Autor: mn//bgr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24