Pod Kijowem odbył się uroczysty pogrzeb żołnierza Gwardii Narodowej, który zginął w czasie poniedziałkowych zamieszek przed parlamentem w Kijowie. 24-letni Ihor Debrin został trafiony w klatkę piersiową odłamkiem granatu, który jeden z demonstrujących wrzucił w kordon ochraniający budynek Rady Najwyższej.
Zamieszki wybuchły w poniedziałek w Kijowie, gdy parlament zatwierdził w pierwszym czytaniu zmiany w konstytucji na rzecz decentralizacji władzy, obejmującej także zajęty przez separatystów Donbas.
W trakcie starć rannych zostało ponad 100 policjantów i gwardzistów, ochraniających siedzibę Rady Najwyższej. Ucierpieli także dziennikarze. Podczas demonstracji w stronę milicyjnego kordonu rzucono granatem, w wyniku odniesionych ran zmarło dwóch gwardzistów: Dmytro Słastykow i Ihor Debrin.
Pogrzeb
Debrin pochodził z obwodu chersońskiego na południu Ukrainy. Do służby powołano go wiosną, jego jednostka stacjonowała w stolicy. - Bardzo dobre mieli miejsce służby, w sosnowym lesie. Nie chciałam, żeby szedł do wojska. Uspokajał mnie, że tu nic złego się nie dzieje, karmią ich i wszystko mu się podoba - opowiada Olesia Debrina, matka zmarłego wojskowego.
Swojego rozgoryczenia nie krył ojciec gwardzisty, Antolij Debrin. - Dlaczego postawili dzieci bez odpowiedniego wyposażenia przeciwko tłumowi? Co to znaczy? Jak długo to jeszcze potrwa? Tak po prostu zginęło biedne dziecko. Proszę mnie zrozumieć.
Żałoba we wsi
1 września na fladze w szkole, w której uczył się Ihor, zawisła czarna wstążka. Nauczyciele dobrze pamiętają chłopca. Maria Zawalkiewicz, jego pierwsza nauczycielka, otwiera album ze zdjęciami. - Ihor był zawsze poważny, zadbany, nigdy nikogo nie pobił. Był zawsze ciekawy świata i kochał życie - wspominała.
W to, co się zdarzyło, nie wierzą również sąsiedzi. - Nie pije. Oj nie, nie pił, nie palił. Nic złego o nim nikt na wsi nie powie. Gdyby jeszcze na wojnie zginął, a tak - bez żadnego powodu. Nie mogę się powstrzymać - płacze Lubow Budiak, sąsiadka rodziny Debrinów.
- Nikt za jego śmierć nie będzie odpowiadał. Proszę mi uwierzyć, nikt - uważa sąsiad Serhij Szebarszuk.
Autor: pk//gak / Źródło: News Channel "24"/x-news, economist.com, PAP