Niemiecki lekarz chciał wyemigrować do Australii, której brakuje wykształconych medyków. W biurze imigracyjnym powiedziano mu jednak, że nie dostanie pozwolenia na pobyt... bo jego syn ma zespół Downa.
- To byłoby za duże obciążenie dla budżetu - oznajmili urzędnicy dr Lukasowi Moellerowi i odprawili go z kwitkiem. Pomijając dosyć osobliwe uzasadnienie, urzędnicy nie wzięli nawet pod uwagę, że dr Moeller już dwa lata mieszka w Australii (jego wiza tymczasowa kończy się w 2010 r.) i z powodzeniem leczy miejscowych pacjentów.
Przeciwko nieludzkiej decyzji urzędników centralnych zaprotestował już lokalny rząd stanu Victoria. Niebagatelne znaczenie dla władz stanowych ma liczba pacjentów, których obsługuje Niemiec. Moeller jest jedynym lekarzem specjalistą od chorób wewnętrznych na ponad 50 tys. mieszkańców.
Dr Moeller się nie poddaje
Sam lekarz się nie poddaje i z pomocą lokalnych władz zamierza odwołać się od decyzji stolicy. - Podoba nam się tutaj, urządziliśmy się, miejscowa społeczność nas zaakceptowała i nie mam zamiaru poddać się tylko dlatego, że rząd federalny nie chce tu widzieć mojego syna - mówi niemiecki lekarz.
Sprawę Moellera zbada teraz sam minister ds. imigracji. Na jego decyzję czeka nie tylko lekarz i jego syn z zespołem Downa, ale również żona, córka i drugi syn.
Źródło: AP