W czwartkowe popołudnie rosyjski portal informacyjny Lifenews.ru podał, że we krwi głównego nawigatora Tu-134, który rozbił się w poniedziałek w Karelii, wykryto obecność alkoholu. Portal powoływał się na anonimowego informatora w organach wymiaru sprawiedliwości. Jednak już dwie godziny później, w depeszy agencyjnej RIA Nowosti, rzecznik Komitetu Śledczego Władimir Markin zaprzeczył tym doniesieniom, podkreślając, że eksperci jeszcze nie zakończyli wszystkich badań.
Prowadzący dochodzenie w sprawie katastrofy Komitet Śledczy dementuje medialne doniesienia o wykryciu alkoholu we krwi nawigatora. - Ta informacja nie jest prawdą. Badania ekspertów nadal trwają - powiedział rzecznik Komitetu Władimir Markin.
"Ekspertyza pokazała"
W czwartek na portalu Lifenews.ru pojawiła się informacja, że eksperci medycyny sądowej wykryli we krwi nawigatora Tu-134, Amana Atajewa, 0,8-1 promila alkoholu. Taki wynik miała dać już pierwsza ekspertyza. Jak napisał portal, powołując się na anonimowego eksperta, taka dawka odpowiada wypiciu szklanki wódki na pusty żołądek.
- U innych członków załogi alkoholu we krwi nie znaleziono - twierdziło źródło Lifenews.ru w organach wymiaru sprawiedliwości.
Portal podkreśla także fakt, że dla załogi Tu-134 było to pierwsze lądowanie na tym lotnisku. Żaden z jej członków wcześniej nie wykonywał lotów do Pietrozawodska.
50-letni Aman Atajew był doświadczonym nawigatorem. Miał na koncie ponad 13 tys. godzin lotów, w większości na Tu-134.
Silniki samolotu działały prawidłowo przed uderzeniem w ziemię, nie zarejestrowano żadnych błędów w działaniu systemów samolotu. MAK
MAK: Silniki były w porządku
Wstępna analiza informacji z czarnych skrzynek wskazuje, że silniki Tu-134 działały prawidłowo - podał Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK). "Silniki samolotu działały prawidłowo przed uderzeniem w ziemię, nie zarejestrowano żadnych błędów w działaniu systemów samolotu" - pisze na swojej stronie internetowej MAK.
Komitet podkreśla, że nadal prowadzone są badania czarnych skrzynek.
Już znaleźli winnego?
Tu-134 rozbił się w poniedziałek o godz. 23.40 czasu lokalnego (godz. 21.40 czasu polskiego). Runął na drogę w pobliżu miejscowości Biesowiec, w odległości ok. 700 metrów od lotniska w Pietrozawodsku. Po uderzeniu w ziemię rozpadł się na wiele części i stanął w ogniu. Maszyna należała do rosyjskich linii lotniczych RusAir. Leciała z Moskwy.
Na miejscu zginęły 44 osoby. Ciężko ranny 8-letni chłopiec zmarł kilka dni później. W szpitalach pozostaje 7 rannych pasażerów.
Przyczyny katastrofy nie są znane. Wiadomo jednak, że Tu-134 podchodził do lądowania w trudnych warunkach meteorologicznych, w deszczu i mgle. Kontroler lotu, który prowadził samolot z ziemi, utrzymuje, że nakazał załodze odejście na drugi krąg, jednak kapitan zdecydował, iż posadzi maszynę na własne ryzyko.
O błędzie pilota jako najbardziej prawdopodobnej przyczynie wypadku mówił też wicepremier Rosji Siergiej Iwanow.
Źródło: lifenews.ru, RIA Nowosti, tvn24.pl