Jego zamiary były nie do odkrycia. Nie udałoby się to nawet wschodnioniemieckiej służbie bezpieczeństwa Stasi - tak szefowa norweskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (PST) tłumaczy fakt, że Anders Behring Breivik przez kilka lat mógł niezauważony przygotowywać zamach, w którym zginęło 76 osób.
- Po przekopaniu tysięcy dokumentów, transakcji i śladów elektronicznych Andersa Behringa Breivika znaleźliśmy tylko jedną bagatelną transakcję zakupu chemikaliów wykonaną w Polsce. Nigdzie więcej nie ma jego nazwiska. Po prostu nie ma nic, żadnych śladów. Wygląda na to, że prowadził naprawdę podwójne życie, nie wychylając się w żadnej kwestii. Nawet wschodnioniemiecka służba bezpieczeństwa Stasi nie odkryłaby jego zamiarów - powiedziała szefowa PST Janne Kristiansen w wywiadzie dla dziennika "Dagbladet".
W swoim manifeście, który zatytułował „Europejska Deklaracja Niepodległości”, Breivik ze szczegółami opisuje dwa lata przygotowań do ataku terrorystycznego, w tym zakup broni i produkcję bomby. O polskiej firmie też wspomina, skarżąc się na brak odpowiedzi na własne, ponaglające maile.
"Nie przypuszczaliśmy, że będzie to biały"
- W najbardziej fantastycznych scenariuszach nie przypuszczaliśmy, że pierwszy duży akt terroru w Norwegii mógłby być wykonany przez białego, młodego człowieka mieszkającego w prestiżowej i bogatej dzielnicy Oslo - podkreśliła. Breivik rzeczywiście starał się nie wzbudzać podejrzeń, a swój zamach zaplanował w najdrobniejszych szczegółach.
Kristiansen oceniła zamachy w Oslo i na wyspie Utoya jako "ekstremalnie wyrachowane i przeprowadzone z zimną krwią".
W piątek zginęło co najmniej 76 osób. Na wyspie Utoya, gdzie odbywał się obóz młodzieżówki Partii Pracy, zastrzelonych zostało 68 osób, a kolejnych osiem poniosło śmierć w ataku bombowym w Oslo. W poniedziałek 32-letni Norweg Anders Behring Breivik przyznał się przed sądem do przeprowadzenia podwójnego zamachu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: EPA