Ofiary zamachu w Tuluzie zostały pochowane na cmentarzu w Jerozolimie. Zgodnie z żydowską tradycją do grobów złożono ciała owinięte całunem. Zabitych żegnały tysiące ludzi. Ostre słowa padły z ust przewodniczącego izraelskiego parlamentu.
Pogrzeb odbył się na cmentarzu Har Hamenuhot u bram Jerozolimy. W grobowcach spoczęli rabin Jonathan Sendler, dwoje jego dzieci oraz 7-letnia córka dyrektora żydowskiej szkoły. Ciała ofiar przyleciały z Francji nad ranem.
Izrael pogrążony w żałobie
Przewodniczący parlamentu Reuwen Riwlin w mowie żałobnej określił zabójstwo w Tuluzie mianem "terroru wymierzonego w Żydów na całym świecie". - Naród żydowski staje naprzeciw dzikich zwierząt, nienasyconych i napędzanych przez ślepą nienawiść. Nie oddamy im zwycięstwa" - powiedział.
Izraelski minister spraw wewnętrznych Elijahu Iszai stwierdził, że oczekuje od Francji, że zagwarantuje bezpieczeństwo żydowskiej społeczności, największej w Europie Zachodniej, mogącej liczyć nawet 700 000 osób.
Francja łączy się z Izraelem
Francuski minister spraw zagranicznych Alain Juppe tuż przed pogrzebem spotkał się z prezydentem Izraela Szimonem Peresem, by wyrazić solidarność Francuzów z narodem izraelskim. - Krew obu naszych narodów przelała się z powodu tego zabójstwa - powiedział.
Francuski minister przyleciał do Izraela w środę rano i wspólnie z izraelskim wiceministrem spraw zagranicznych zmówił krótką modlitwę przed trumnami ofiar na pasie startowym izraelskiego lotniska.
Zginęli z ręki zamachowca
W poniedziałkowym zamachu na żydowską szkołę w Tuluzie zginęły cztery osoby - rabin Jonathan Sendler i troje dzieci. Wszyscy mieli podwójne, izraelsko-francuskie, obywatelstwo.
Napastnik uciekł na skuterze i do tej pory jest nieuchwytny.
Źródło: Reuters