"Najtrudniejszy będzie moment osadzania na podwodnej konstrukcji"

Aktualizacja:

- Dziesiątki tysięcy ton stali i ogromna trudność, bo wszystko dzieje się na wodzie - tak o operacji podnoszenia wraku Costa Concordii mówił w rozmowie z TVN24 Zbigniew Andruszkiewicz, członek zarządu Stoczni Remontowej w Gdańsku. Zdaniem eksperta "pewność, że cała operacja się powiedzie wynosi 70 - 80 proc". Z kolei kpt. Janusz Markiewicz z Urzędu Morskiego w Szczecinie podkreśla fakt, że historyczna operacja jest niezwykle ważna jako lekcja na przyszłość.

Andruszkiewicz zaznaczył, że akcja podnoszenia wraku Costa Concordii jest niezwykle skomplikowanym przedsięwzięciem logistycznym. Pierwszą fazą operacji było przytrzymanie dna, żeby się nie obsunęło. Kolejną ułożenie platformy, na której statek po wyprostowaniu powinien stanąć. - Platforma znajduje się kilkanaście metrów pod wodą, więc statek jak się wyprostuje, to widać będzie tylko kilka górnych nadbudówek - podkreślił Andruszkiewicz.

Na lewej burcie przyspawano skrzynie wielkości wielopiętrowych wieżowców, które powoli wypełniane będą cieczą. Jeżeli środek ciężkości łącznej konstrukcji - skrzyń ze statkiem - wyjdzie poza oś obrotu, to statek zacznie się wyprostowywać.

Najtrudniejszy moment wciąż przed nimi

W opinii eksperta najtrudniejszy w całej operacji będzie moment, kiedy statek drgnie i zacznie oddalać się od skał. - Będzie taki moment, kiedy środek ciężkości przejdzie przez moment obrotu i wtedy go będzie bardzo przyspieszał, żeby uderzył z rozpędem w podłogę - wytłumaczył w rozmowie z TVN24. - Myślę, że ten moment wyprostowywania i osadzania na podwodnej konstrukcji będzie najtrudniejszy. Jeśli to stabilnie dokona się, to dalsze fazy będą techniczną sprawą - dodał.

Andruszkiewicz tłumaczył również, dlaczego przygotowania do operacji trwały tak długo. Wyjaśnił, że najpierw trzeba było wyłonić w przetargu firmę, która zaplanuje całą operację. Kolejnym etapem było wykonanie skrzyni i ich przetransportowanie. Operacja jest niezwykle skomplikowana logistycznie: - Dziesiątki tysięcy ton stali, bardzo duża logistyka, i trudność, bo wszystko dzieje się na wodzie w warunkach dużego przechyłu. Statek jest mocno przechylony, o 65 stopni, a środek ciężkości go jeszcze dociska do skał.

Naprawa wciąż możliwa, ale już nieopłacalna

Zdaniem Andruszkiewicza naprawa wraku wciąż jest możliwa: - Nawet w naszej gdańskiej stoczni remontowej - przekonywał. - Czy jest jednak opłacalna? Myślę, że już nie i dlatego raczej nikt tej operacji nie będzie wykonywał. Chyba, żeby się nagle znalazł jakiś kupiec, który chciałby z tego zrobić np. hotel - wyjaśnił.

Kapitan żeglugi: podnoszenie Concordii to lekcja na przyszłość
Kapitan żeglugi: podnoszenie Concordii to lekcja na przyszłośćtvn24

Kapitan żeglugi wielkiej: lekcja na przyszłość

Kapitan Jerzy Markiewicz z Urzędu Morskiego w Szczecinie twierdzi, że podnoszenie Costa Concordii, jako pierwsze w historii tego typu przedsięwzięcie, ma duże znaczenie dla wielu ludzi. - Najpierw duże zainteresowanie prokuratury, bo będzie mogła zbadać cały statek, jak wygląda. Na pewno przyczyni się to do wyjaśnienia wielu elementów tej tragedii - tłumaczył Markiewicz.

Przypomniał, że we wraku prawdopodobnie tkwią ciała dwóch ofiar katastrofy, dlatego operacja będzie emocjonalna także dla ich rodzin. Kapitan uważa, że najważniejszy skutek akcji to "wnioski na przyszłość". - Jak podchodzić do takich spraw, jak zabezpieczyć statki i całe wyposażenie przed takimi sytuacjami - wyjaśniał. I zaznaczył, że jest to istotne ze względu na fakt, że na wodach pojawia się coraz więcej różnego rodzaju konstrukcji, nie tylko statków, ale również np. platform wiertniczych.

Newralgiczny moment

Kpt. Markiewicz stwierdził, że trudno przewidzieć, czy operacja odbędzie zgodnie z planem i w określonym czasie, bo ma na to wpływ wiele czynników, m.in. pogoda. - Każda minuta tej akcji jest bardzo ciekawa i niesie ze sobą wiele różnych elementów. Trudno powiedzieć, czy to będzie 12 czy 24 godziny - ocenił ekspert. Jego zdaniem newralgicznym punktem operacji będzie prostowanie kadłuba, który jest pokryty korozją. - Nie wiadomo właściwie, jak on się zachowa. Ta korozja może mieć wpływ na różne części statku - wyjaśnił kapitan. Na samym statku podczas akcji nie będzie nikogo, ale ludzie, którzy pracują przy operacji muszą uważać na liny odciągowe, które są głównym narzędziem podczas podnoszenia - zwrócił uwagę Markiewicz. - Mam nadzieję, że to wszystko będzie zgodne z założeniami i jakichś technicznych wypadków podczas prostowania nie będzie - podsumował kapitan.

Autor: kg,aj//kdj / Źródło: tvn24

Raporty: