Władze stanu Nowy Jork apelują do młodych ludzi, którzy lekceważą problem związany z koronawirusem. Wezwały ich do poważnego potraktowania epidemii, w tym unikania zgromadzeń i zachowania dystansu między ludźmi. Stan odnotował gwałtowny wzrost potwierdzonych przypadków zakażenia koronawirusem. W czwartek przybyło ich o ponad 1700. Obecnie zakażonych jest tam ponad 4150.
OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Od poniedziałku liczba zakażonych w stanie Nowy Jork wrosła czterokrotnie. Zmarło co najmniej 29 osób, a hospitalizowano 700. W samym mieście potwierdzono w czwartek 2469 przypadków SARS-CoV-2, niemal o tysiąc więcej niż w środę. Śmiertelnych ofiar Covid-19 w Nowym Jorku przybyło 11.
Nagły wzrost zachorowań przypisuje się między innymi zwiększeniu zdolności do przeprowadzania testów na obecność koronowirusa. Zajmuje się tym teraz w całym stanie także kilkanaście upoważnionych do tego laboratoriów prywatnych. Do niedawna mogły to robić głównie dwie rządowe placówki.
NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE O KORONAWIRUSIE. RAPORT TVN24.PL >>>
W stanie Nowy Jork działają także dwa punkty, pozwalające na przeprowadzanie testów pasażerów samochodów bez konieczności opuszczania pojazdów. Jeden jest w New Rochelle, drugi w Jones Beach State Park na Long Island.
"Będziemy zmuszać banki do rezygnacji z pobierania rat kredytu"
Jeszcze kilka dni temu poddawano testom tylko 200 osób dziennie. W środę, według gubernatora Nowego Jorku Andrew Cuomo, objęto nimi 7584 osoby. Nasilenie epidemii i wiążące się z tym problemy gospodarcze skłoniły Cuomo do wydania zarządzenia, pozwalającego na odłożenie spłat kredytów hipotecznych na trzy miesiące.
- Jeśli nie pracujesz lub pracujesz tylko w niepełnym wymiarze godzin, będziemy zmuszać banki i instytucje finansowe do rezygnacji z pobierania rat kredytu hipotecznego przez 90 dni - powiedział w czwartek podczas konferencji prasowej w stolicy stanu Albany.
Nakazał większości firm, aby co najmniej 75 procent ich załóg pracowało z domów. Zwiększył ten odsetek z zarządzonych w środę 50 procent. Wyłączył z powinności branżę żywnościową, opieki zdrowotnej, apteki, banki, magazyny, firmy wysyłkowe oraz media.
"Mogę nakazać kwarantannę 10 tysięcy osób, ale nie mogę nakazać niczego mojej córce"
Gubernator odniósł się do zapowiadanej przez burmistrza Nowego Jorku Billa de Blasio możliwości zakazu opuszczania przez mieszkańców domów (shelter-in-place). Cuomo sprzeciwiał się projektowi. W czwartek starał się wyjaśnić swoje stanowisko. Określił różnicę zdań z burmistrzem jako debatę o charakterze semantycznym.
Gubernator oświadczył, że popiera ograniczenia wprowadzone przez niektóre hrabstwa kalifornijskie. Obowiązuje w nich zakaz opuszczania domów, ale można wychodzić po zakupy i leki, lub biegać z zachowaniem dystansu około dwóch metrów.
Cuomo nie zgadza się natomiast na samo sformułowanie "shelter-in-place". Jego zdaniem może to przerazić ludzi, zwłaszcza tych, którzy nie wiedzą co to znaczy. - Wierzę, że ważne jest komunikowanie się i wierzę, że ważne są słowa. Powiedz, co masz na myśli i nie mów tego, co mogłoby zaalarmować ludzi – tłumaczył.
Występując podczas konferencji z 22-letnią córką Michaelą Kennedy, Cuomo skrytykował zachowanie tych młodych ludzi, którzy lekceważą problem. Wezwał ich do poważnego potraktowania epidemii, w tym unikania zgromadzeń i zachowania dystansu między ludźmi. - Mogę nakazać kwarantannę dziesięciu tysięcy osób, ale nie mogę nakazać niczego mojej córce – dodał.
Cuomo nawiązał też do braku w szpitalach respiratorów, niezbędnych przy leczeniu Covid-19. Zwracał się o pomoc do władz federalnych. - Kupujemy respiratory. (...) Dosłownie, mamy ludzi w Chinach, starających się zdobyć respiratory - powiedział.
Autorka/Autor: asty
Źródło: PAP