Clinton prowadzi już ponad 2 mln głosów, a przewaga może urosnąć nawet do 2,5 mln głosów, bo nadal trwa ich liczenie. Zwycięzca wyborów prezydenckich wyłaniany jest jednak w głosowaniu elektorów, a większość z nich (290 wobec 232 Clinton) przypadła Trumpowi. 16 głosów elektorskich nie zostało jeszcze przypisanych żadnemu z kandydatów.
Sztab Clinton w sobotę oświadczył, że dołącza do inicjatywy kandydatki Partii Zielonych Jill Stein i ws. przeliczenia głosów w stanie Wisconsin. Wcześniej pojawiły się doniesienia medialne mówiące o tym, że naukowcy podejrzewają, że wyniki wyborów w trzech tzw. wahających się stanach (Wisconsin, Michigan i Pensylwanii) mogły zostać zmanipulowane: zhakowane lub sfałszowane.
Trump nazwał tę inicjatywę "żałosną".
"Dlaczego media o tym nie informują?"
Kilkadziesiąt godzin później, w niedzielę w serii tweetów Trump dał jednak jasno do zrozumienia, że wynik wyborów mógłby być inny. "W odniesieniu do miażdżącego zwycięstwa głosami elektorów, wygrałem głosowanie powszechne, jeśli odejmie się miliony ludzi, którzy zagłosowali nielegalnie" - napisał Trump.
W innym wpisie stwierdził: "Byłoby dla mnie znacznie łatwiej wygrać w tzw. głosowaniu powszechnym niż głosowaniu kolegium elektorskiego. Prowadziłbym kampanię tylko w 3-4 stanach zamiast w 15, które odwiedziłem".
Po kilku godzinach Trump zamieścił kolejny wpis. "Poważne oszustwa wyborcze w Wirginii, New Hampshire i Kalifornii. Dlaczego media o tym nie informują? Poważna stronniczość - duży problem!".
Reuters pisze, że Trump do tej pory nie podał dowodów na swoje oskarżenia. Jego rzecznik nie odpowiedział na pytania.
Wpisy Donalda Trumpa podważające uczciwość wyborów w USA odnotowały w niedzielny wieczór i poniedziałkowy poranek największe media za oceanem.
Autor: pk/adso / Źródło: Reuters