Nie jeden raz i nie dwa, ale wiele razy na przestrzeni kilku miesięcy uciekał ze swojej celi w jednym z najbardziej strzeżonych zakładów karnych w USA. Złapany już David Sweat zeznał, że celę opuszczał prawie każdej nocy i uciekał do tunelu, którym w końcu - na początku czerwca - wydostał się na zewnątrz wraz z innym skazanym. O zeznaniach 35-latka pisze m.in. "New York Times".
David Sweat - 35-latek skazany na dożywocie za popełnienie morderstwa - uciekł z więzienia w Dannemora w stanie Nowy Jork 6 czerwca i przez 22 dni przebywał na wolności. W końcu został schwytany w pobliżu kanadyjskiej granicy. Policjanci postrzelili go dwa razy i kolejne tygodnie spędził w szpitalu. Był nawet w stanie krytycznym, ale teraz - po niespełna miesiącu - zaczął już zeznawać.
Miesiące szukania drogi ucieczki
"To historia o cierpliwości, szczęściu, sile fizycznej i pomysłowości na miarę McGyvera" - stwierdził "New York Times", opisując sposób, w jaki Sweat na moment odzyskał wolność.
Dziennik, który dotarł do jego zeznań, napisał we wtorek, że Sweat prawie każdą noc w ciągu ostatnich miesięcy przed ucieczką spędzał w korytarzach pod więzieniem. Uparcie, tygodniami szukał drogi ucieczki w labiryncie pod murami więzienia. Jak zeznał, jego plan spaliłby na panewce, gdyby nie strażnicy, notorycznie łamiący regulaminy.
Ci nocami zazwyczaj nie sprawdzali cel i spali, a Sweat doskonale wiedział, kiedy musi wrócić do łóżka. Gdy odkrył, że jeden z tuneli biegnie poza mury więzienia, zaczął w nim wiercić otwór. Narzędzia wyniósł z więziennego magazynu. Miał nawet drugi kombinezon, by strażnicy nie zauważyli, że jeden jest ciągle zakurzony.
Gdy przebijał się przez rury instalacji ciepłowniczej i temperatura gorącej pary, z którą się stykał, stała się nie do zniesienia, wyciągnął pewnej nocy ze swojej celi wentylator i podłączył go w "miejscu pracy" do przewodów w podziemiach.
W czasie, gdy pracował, jego kolega z celi Richard Matt, wtajemniczony w plan ucieczki, hałasował w celi, tłumacząc strażnikom, najwyraźniej nigdy nie sprawdzającym tego, co robi, że maluje lub rzeźbi. Nie wiadomo, dlaczego przez całe dnie, gdy Sweat znalazł już - jak sądził - drogę wyjścia i wybijał dziurę w olbrzymiej rurze odpływowej, żaden ze strażników nie zastanowił się nad tym, dlaczego nocami Matt tak hałasuje.
Jak podał "NYT", Sweat wychodził z celi najczęściej ok. 23.30, a wracał dopiero po 5.00 rano. Więzień zeznał też, że pewnej nocy trafił na rurę odpływową i przebił ją mając nadzieję, że będzie tak jak w filmie "Skazani na Shawshank". Trafił jednak na ślepy zaułek. Nie poddał się i kilka tygodni później trafił na system rur przechodzących między ścianami. Dzięki kilku centymetrom wolnej przestrzeni między nimi a ścianą zobaczył, że kilka metrów za nią rury nagle wychodzą poza mury więzienia.
Wtedy zaczął przecinać ogromną rurę o średnicy 60 centymetrów. Mając ręczną piłę, a za ochronę na ręce jedynie szmaty, wycinał w niej otwór przez pełne cztery tygodnie.
W końcu mu się udało.
David Sweat i Richard Matt uciekli z więzienia zwanego "Małą Syberią" 6 czerwca. Trzy tygodnie później Matt zginął z rąk policji, a po kolejnych dwóch dniach życie na wolności zakończyło się też dla 35-latka.
Teraz David Sweat, który opuścił już szpital, znajduje się w jeszcze bardziej strzeżonym więzieniu w Romulus w stanie Nowy Jork. Na 1300 więźniów przypada tam ok 500 strażników. Podobno nie śpią nocami.
Autor: adso/ja