Jerry Rose, mieszkaniec maleńkiego Nanaimo w Kanadzie, oskarżył wielkie firmy takie jak Microsoft, Telus czy Wal-Mart o kontrolowanie fal mózgowych, czarną magię i prowadzenie rytuałów satanistycznych. Za poniesione szkody żąda dwóch miliardów dolarów. Co ciekawe, sędzia Fraser Wilson odmówił natychmiastowego oddalenia wniosku.
Choć sędzia przyznał, że sprawa "z pewnością jest niezwyczajna", to nie oddalił jej od razu. Stwierdził, że musi być przekonany, że w oskarżeniach nie ma nic prawdziwego i możliwego do postępowania sądowego.
Jerry Rose utrzymuje, że był obiektem inwazyjnych badań i eksperymentów dotyczących działania mózgu i zabiegom chirurgicznym. Wśród odpowiedzialnych za te działania wymienił też między innym University of British Columbia i British Columbia College of Physicians and Surgeons.
Wszystkim tym oskarżeniom stanowczo zaprzeczają pozwani. Wynajęta przez Microsoft Jennifer Millbank powiedziała, że trzystronicowe oświadczenie Rose'a jest "co najmniej dziwaczne" i że nie jest możliwe, by kiedykolwiek stać się podstawą racjonalnego procesu. Prawniczka podkreśliła, że nie ma w ogóle naukowych dowodów, że kontrola umysłu jest możliwa. - Moi klienci nie chcą być narażeni na ten nonsensowny pozew - dodała.
Koncern Microsoft wydał oświadczenie, w którym utrzymuje, że nigdy nie miał styczności z panem Rose i nie ma pojęcia, gdzie i jak mogłoby dojść do tego rzekomego skrzywdzenia.
Mimo tego Rose żąda dwóch miliardów dolarów odszkodowania za wykradnięcie wynalezionej przez niego technologii komputerowej. - Nie jestem prawnikiem, ale mam dowód - podkreśla skarżący.
Źródło: canada.com
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu