25 tysięcy osób zebrało się przed budynkiem parlamentu w Tbilisi w największej jak do tej pory po styczniowych wyborach antyprezydenckiej demonstracji. Zebrani trzymali flagi opozycyjnych ugrupowań i portrety lidera opozycji Lewana Gaczecziładze.
Demonstranci oskarżali prezydenta Micheila Saakaszwilego o sfałszowanie wyniku wyborów prezydenckich i wznosili antyrządowe okrzyki.
- Będziemy kontynuować protesty do skutku, aż wszystkich 17 żądań z naszego memorandum zostanie zatwierdzonych przez rząd. Nie ważne, czy będzie to tydzień czy dwa. To nie zależy od nas, ale od stanowiska rządu - powiedział Kaka Kukava, jeden z partyjnych liderów, należący do złożonej z dziewięciu ugrupowań opozycyjnej koalicji.
Część demonstrujących przyniosła ze sobą zdjęcia Badri Patarkaciszwilego, najbogatszego gruzińskiego opozycjonisty, który zmarł we wtorek w swojej posiadłości w Anglii. Wielu Gruzinów uważa, że śmierć finansowego magnata nie była przypadkowa i był w nią zamieszany prezydent. Nawet pomimo ustaleń patologów, którzy oznajmili, że śmierć spowodował zawał serca.
- Nawet jeśli Badri umarł na zawał, stało się to z powodu wysuwanych przeciwko niemu oskarżeń - powiedział agencji Reuters jeden z demonstrujących. Saakaszwili oskarżył bowiem Patarkaciszwilego o planowanie zamachu stanu i nakazał jego aresztowanie.
Źródło: Reuters, TVN24