Pięcioletni Rayan Awram, który wpadł do studni w okolicy miasta Szafszawan w Maroku, został wydobyty na powierzchnię i przetransportowany do szpitala - przekazały media w sobotę wieczorem. Początkowo podawano, że nie jest znany stan chłopca, później poinformowano, że dziecko nie żyje. Informację o jego śmierci potwierdził w oświadczeniu marokański Pałac Królewski. Rayan spadł we wtorek ponad 30 metrów w głąb ziemi. Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa.
Zmarł chłopiec, pięcioletni Rayan Awram, uwięziony w studni od wtorku - poinformował Pałac Królewski w Maroku w oświadczeniu przekazanym przez media państwowe w sobotę wieczorem, cytowanym przez Agencję Reutera. Jak podawał wcześniej dziennik "New York Times", gdy ratownicy dotarli do chłopca i wydobyli go na powierzchnię, został on przeniesiony do helikoptera czekającego na miejscu zdarzenia, którym miał zostać przewieziony do szpitala.
Początkowo podawano, że stan zdrowia Rayana nie jest znany, po kilkunastu minutach potwierdzono tragiczną informację o jego śmierci.
Kondolencje dla rodziców chłopca przesłał król Maroka Mohammed VI.
Akcja ratunkowa w Maroku
Do wypadku doszło we wtorek po południu w okolicy miasta Szafszawan na północy Maroka. Pięciolatek o imieniu Rayan był w pobliżu studni, którą naprawiał jego ojciec. Chłopiec wpadł do niej i spadł około 32 metry w głąb ziemi. Służby szybko podjęły akcję ratunkową. Nagranie z kamery spuszczonej na dno studni potwierdzało wówczas, że Rayan żyje i jest przytomny, ma jednak obrażenia głowy.
W piątek ratownicy spuścili chłopcu jedzenie i wodę, a także maskę tlenową. Jak podawała agencja Reutera, nie było pewności, czy zjadł dostarczony posiłek.
W pobliżu miejsca wypadku stale czuwał zespół ratowników medycznych. Czekał też helikopter, gotów zabrać Rayana do szpitala.
Ojciec Rayana, cytowany przez BBC, przekazywał, że oboje rodzice są "zdruzgotani". - W tej jednej chwili spuściłem z niego wzrok, gdy wpadł do studni. Nie zmrużyłem (od tego czasu - red.) oka - mówił w środę serwisowi informacyjnemu le360.
Krewny chłopca powiedział agencji Reuters, że rodzina po raz pierwszy zorientowała się, iż chłopiec zniknął, kiedy usłyszeli stłumiony płacz. Wtedy opuścili do studni telefon z włączonym światłem i kamerą, aby go zlokalizować. - Płakał "podnieście mnie" - opowiadał mężczyzna.
Studnia się zwęża. Wbili się we wzgórze
Na miejscu pracowało kilka koparek i spychaczy. Służby wykopały do nocy z piątku na sobotę wielki i szeroki dół obok studni, by spróbować dostać się do jej dna z innej strony i odnaleźć drogę ratunku dla pięciolatka. Były jednak obawy, że podczas takiej próby może dojść do wypadku, a Rayanowi stanie się krzywda.
Ratownicy nie mogli zejść w dół studnią, ponieważ jej średnica ma zaledwie 45 centymetrów przy powierzchni, po czym wyraźnie się zwęża. Dlatego służby kopały większy korytarz obok studni, przebijając się przez wzgórze, na którym jest położona, aż do głębokości 32 metrów.
Jak przekazywała agencja Reutera, w sobotę nad ranem zaczął się kolejny etap akcji ratunkowej. Rozpoczęto kopanie korytarza poziomego, w stronę studni i dziecka. Przekop był zabezpieczany układanymi w ziemi, wielkimi rurami PVC. Miały one ochronić ratowników i dziecko przed ewentualnym osunięciem się ziemi.
Mieli nadzieję, że odnajdą chłopca żywego
W sobotę po południu w telewizji państwowej poinformowano, że ratownicy znajdują się 90 centymetrów od chłopca i udało im się określić jego lokalizację z wykopywanego przekopu. Główny ratownik Abdelhadi Thamrani powiedział dziennikarzom, że stan zdrowia dziecka trudno określić, bo kamera spuszczona do studni pokazała chłopca leżącego na boku. - Mam nadzieję, że znajdziemy go żywego - dodał.
Źródło: New York Times, Reuters, BBC, Al-Dżazira