Bradley Manning, oskarżony o udostępnienie tajnych dokumentów portalowi internetowemu Wikileaks, został we wtorek uniewienniony od najcięższego zarzutu - pomagania nieprzyjacielowi. Sąd jednak uznał go winnym 19 innych zarzutów, w tym m.in. szpiegostwa i kradzieży.
Manning łącznie dostał 21 zarzutów - sąd wojskowy w Fort Meade w stanie Maryland uznał go winnym 19 z nich, m.in. pięciu zarzutów szpiegostwa, pięciu zarzutów kradzieży, a także oszustwa komputerowego i innych naruszeń. Choć uniewinnił go od najcięższego zarzutu pomagania wrogowi, zagrożonego dożywociem, Manningowi i tak grozi ponad 100 lat więzienia.
Rozprawa, na której ma zostać ogłoszony wymiar kary, rozpocznie się w środę. Manningowi grozi wyrok do 136 lat więzienia.
Demaskatorski portal WikiLeaks napisał w komunikacie umieszczonym na Twitterze, że wtorkowe orzeczenie sądu świadczy o "niebezpiecznym ekstremizmie" administracji prezydenta USA Baracka Obamy.
W oczekiwaniu na wydanie wyroku przed bazą Fort Meade zebrało się kilkudziesięciu zwolenników Manninga z transparentami. Domagali się uwolnienia żołnierza.
Mocne dowody?
W trakcie dochodzenia wojskowi prokuratorzy uzyskali dowody, że Manning ściągnął i przekazał drogą elektroniczną Wikileaks blisko pół miliona zastrzeżonych raportów bojowych z Iraku i Afganistanu, setki tysięcy depesz dyplomatycznych oraz zapis wideo śmiercionośnego ataku śmigłowcowego z 2007 roku, który Wikileaks rozpowszechnił z tytułem "Uboczne zabójstwo". Według obrony Manning był żołnierzem gejem, głęboko dręczonym problemami identyfikacji płciowej w czasie, gdy jawni homoseksualiści nie mogli służyć w siłach zbrojnych USA. Jego gwałtowne wybuchy w trakcie służby w Iraku powinny być sygnałem ostrzegawczym, by nie dawać mu dostępu do tajnych materiałów. Jak zaznaczali adwokaci, zabezpieczenie wojskowych komputerów było niedostateczne, a opublikowane przez Wikileaks materiały nie stwarzały zagrożenia dla bezpieczeństwa narodowego albo zagrożenie to było niewielkie.
Poważny zarzut
Najpoważniejszym zarzutem stawianym Manningowi był "wspieranie wroga państwa", za co mógł usłyszeć karę dożywocia. Przyznając się w lutym do części z nich, 25-latek mówił, że kiedy przekazywał poufne dokumenty do internetowej publikacji, nie uważał, by mogło to zaszkodzić USA.
Zaznaczył, że chciał wywołać debatę o roli wojska w polityce zagranicznej. Sędzia zgodził się wówczas zmniejszyć liczbę postawionych zarzutów.
Autor: mn/iga/jk / Źródło: PAP