Żołnierz zniknął ze swojej jednostki 30 czerwca i od tamtego czasu nie ma po nim śladu. Armia USA podejrzewa, że ma do czynienia z pierwszym od lat przypadkiem porwania jej żołnierza przez afgańskich rebeliantów.
- Podejrzewamy, że amerykański żołnierz, który zniknął ze swojej jednostki 30 czerwca, został porwany przez bojowników islamskich - powiedziała rzeczniczka armii USA kapitan Elizabeth Mathias.
Dodała, że wojsko wykorzystuje "wszelkie środki, by doprowadzić do jego bezpiecznego powrotu".
Mathias tłumaczy, że nie może podać więcej informacji dotyczących zaginionego żołnierza ani miejsca i okoliczności, w których zaginął. - Nie podajemy dodatkowych szczegółów, dla dobra tego żołnierza - przekonywała.
Według niej jest to pierwszy żołnierz, którego pojmano w Iraku lub Afganistanie od dwóch, trzech lat.
Talibowie nic nie wiedzą
Rzecznik Talibanu Zabiullah Mudżahid nie mógł potwierdzić, czy zaginiony żołnierz znajduje się wśród któregokolwiek z podległych mu oddziałów bojowników. Nie będzie to łatwe, ponieważ we wschodnim Afganistanie działa wiele grup rebeliantów, a talibowie są tylko jedną z nich.
Zaginiony nie uczestniczył w rozpoczętej w czwartek ofensywie w prowincji Helmand na południu Afganistanu, gdzie znajdują się znaczne siły talibów.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: army.mil