Somalijscy piraci są bardzo dobrze wyposażeni i bardzo skuteczni, ale rzadko kiedy zabijają swoich zakładników - mówił w TVN24 ekspert od terroryzmu Krzysztof Liedl. Jak z kolei opisuje BBC, ci ludzie to nowa elita kraju, która ma się coraz lepiej. Mają wszystko, o czym zwykli Somalijczycy mogą pomarzyć - duże domy, nowe samochody i piękne żony.
- To jest samonapędzajaca się machina. Te grupy przestępcze żyją z tego procederu - tłumaczył Liedl i dodaje, że piractwo jest niezwykle opłacalne z punktu widzenia Somalijczyków, dla których pieniądze z okupu są kolosalne.
- Mają pieniądze, władzę i rosną w siłę z każdym dniem - potwierdza słowa eksperta jeden z informatorów BBC.
Nic dziwnego - przeciętny okup za porwany statek to ok. 2 mln dolarów. Suma, która w doświadczonej przez 17 lat nieustającej wojny Somalii, jest wręcz niewyobrażalna. Korzystają na tym obie strony uwikłane w porwania - dla piratów to po prostu duże pieniądze, które pozwalają na luksusowe życie, ale i dla porwanych to dobra wiadomość - są zbyt cenni, by spadł im choćby włos z głowy.
Dlatego eksperci są zdania, że porwanym przez Somalijczyków w zasadzie nic nie grozi, bo piratom chodzi po prostu o pieniądze, które zazwyczaj dostają.
Potwierdził to w TVN24 ekspert od międzynarodowego terroryzmu Krzysztof Liedel: - Piratom zależy na pieniądzach.
Miliony dolarów trafiają do kieszeni piratów
Jak obliczył brytyjski think-tank Chatham House, na który powołuje się BBC, tylko w tym roku przeróżni armatorzy zapłacili ok. 30 mln okupu za swe jednostki. Wiele wskazuje na to, że w przypadku porwanego supertankowca "Sirius Star" nie będzie inaczej.
Wielkie pieniądze, które wchodzą w grę, powodują też, że wśród piratów panuje niezwykła solidarność. Znawcy tematu przyznają, że niezwykle rzadko dochodzi między nimi do sprzeczek i krwawych kłótni. W ogarniętej wieczną wojną domową Somalii to zjawisko niezwykłe.
Specgrupa do uprowadzeń
Piraci działają w kilkudziesięciosobowych grupach, które dzielą się na zespoły podzielone względem umiejętności i działań. Analitycy BBC twierdzą, że istnieją trzy specjalizacje.
Pierwszą stanowią byli rybacy, ludzie morza, którzy są mózgami operacji. Drugą, silnym ramieniem piratów, są byli bojownicy wojny domowej, których w Somalii nie brakuje. Trzecią stanowią techniczni eksperci, zaznajomieni z elektronicznymi nowinkami. Wszyscy razem stanowią skuteczny zespół, który bez problemu porwie niemal każdy statek.
- Mają bardzo dobry sprzęt. Często lepszy niż państwa - potwierdza w TVN24 Liedel.
Jak piszą Brytyjczycy, interes piratom idzie w ostatnich latach tak dobrze, że stali się oni niemałą instytucją finansową w regionie. Do niedawna sami pożyczali pieniądze od arabskich biznesmenów, dziś to ci ostatni są ich klientami.
Dzięki piratom kwitnie też lukratywny handel bronią z Jemenem, skąd pochodzą główne dostawy uzbrojenia. Jednym słowem - niemal wszyscy w Somalii są zadowoleni: młodzi ludzie mają lukratywne zajęcie, z którego korzystają inni.
Piraci spowodują inflację?
Jak jednak wskazują eksperci piractwo, oprócz oczywistych strat dla armatorów, zacznie przynosić straty i zwykłym Somalijczykom. Wszystko przez ekonomię. Pieniędzy bowiem, jakie wkładają w somalijski rynek piraci, jest tak dużo, że powoduje masową drożyznę w nadmorskich miejscowościach.
Mimo to piractwo prawdopodobnie przetrwa. Somalijczycy mają bowiem mało szans na poprawienie swojej doli, a piractwo wydaje się być z ich punktu widzenia całkiem sensownym rozwiązaniem.
Źródło: TVN24, BBC
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, navy.mil