Atak na siły Kaddafiego może nastąpić w ciągu najbliższych godzin - sugeruje rząd Francji, największego zwolennika interwencji w Libii. Jednak przerzucenie większych sił powietrznych w rejon operacji zajmie dwa dni. Tyle czasu potrzeba na przemieszczenie w pobliże Libii dwóch znajdujących się najbliżej lotniskowców Zachodu: amerykańskiego USS Enterprise i francuskiego "Charles de Gaulle" z dziesiątkami samolotów bojowych na pokładach. Minister obrony Danii spodziewa się, że działania zbrojne rozpoczną się jeszcze w ten weekend.
Najważniejsze pytanie brzmi teraz, ile czasu Stanom Zjednoczonym, Francji i Wielkiej Brytanii zajmie przerzucenie w rejon Libii takich sił, by ich uderzenie odniosło oczekiwany skutek.
Atak z morza i baz we Włoszech?
Jeśli chodzi o US Navy, najbliżej Libii - już na Morzu Śródziemnym - znajduje się obecnie desantowiec USS Kearsarge. Na pokładzie, oprócz helikopterów bojowych, ma 6 samolotów typu Harrier.
Lotniskowiec USS Enterprise znajduje się jeszcze na Morzu Czerwonym. Na pokładzie ma ogromną siłą uderzeniową: 36 myśliwców F-18, 4 maszyny EA-6B Prowler, 22 sztuki F/A-18 Superhornet, 4 samoloty E-2C Hawkeye oraz 6 śmigłowców SH-60 Seahawk. Dotarcie w rejon działań bojowych zajmie mu 2 dni.
Podobny czas zajęłoby ewentualne uruchomienie jedynego lotniskowca Francji. "Charles de Gaulle" stacjonuje w porcie wojennym w Tulonie i ma na pokładzie ok. 30 maszyn typu Rafale, Super Etendard, E-2C Hawkeye oraz śmigłowce SA365 Dauphin.
W operacji w pierwszej fazie mogą wziąć udział siły francuskie rozlokowane w południowej Francji. Wykorzystane zostaną też najpewniej bazy amerykańskie we Włoszech, przede wszystkim baza lotnictwa morskiego w Sigonelli na Sycylii oraz baza lotnicza w Aviano.
W operacji wezmą udział brytyjskie samoloty Tornado z precyzyjnym uzbrojeniem z baz w Marham i Lossiemouth - podaje AFP.
Jak zatrzymać ofensywę na Bengazi?
Zaprowadzenie strefy "no-fly" będzie wymagało większych środków, niż tylko patrole lotnictwa państw uczestniczących w misji. Pentagon i Hillary Clinton już wcześniej sugerowali, że operacja - aby była skuteczna - będzie wymagała także działań przeciwko obronie przeciwlotniczej Kaddafiego - co oznacza ataki na cele lądowe.
Jednak samo przejęcie kontroli nad libijską przestrzenią powietrzną nie uchroni Bengazi przed szturmem sił Kaddafiego. Jest więc bardzo prawdopodobne, że ataki koalicji nie ograniczą się tylko do niszczenia samolotów libijskich i obrony przeciwlotniczej, ale też do bezpośredniego bombardowania piechoty, czołgów i artylerii Kaddafiego nacierających na pozycje rebeliantów.
Kto w koalicji?
Najwięksi adwokaci interwencji, Francja, Wlk. Brytania i USA, teraz będą próbowały zbudować koalicję, której siły wyegzekwują postanowienie Rady Bezpieczeństwa. Bardzo ważny jest jak najszerszy udział krajów arabskich, aby nadać misji mocniejszą legitymację, by nie była postrzegana jako wywołana przez Zachód wojna w świecie islamu.
Źródła dyplomatyczne, na które powołuje się AFP, na kilka godzin przed uchwaleniem rezolucji mówiły, że w działaniach wezmą najprawdopodobniej udział Katar i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Dziś Katar potwierdził, że weźmie udział w interwencji.
Polska weźmie udział w operacji?
- Mamy do czynienia z zupełnie nową sytuacją po przegłosowaniu przez Radę Bezpieczeństwa nowej rezolucji. Analizujemy tę sytuację i jesteśmy w trakcie konsultacji z wszystkimi ważniejszymi sojusznikami już od wczoraj" - powiedział rzecznik MSZ Marcin Bosacki.
Podkreślił, że w najbliższym czasie zarówno UE, jak i NATO przedstawią swoje stanowisko w tej sprawie. Ma ono być wypracowane przy udziale Polski.
Pytany, czy nasz kraj może wziąć udział w operacji militarnej w samej Libii lub jej pobliżu, powiedział, że na razie nie ma żadnych decyzji o udziale polskich sił zbrojnych w ewentualnej akcji.
Źródło: tvn24.pl, TVN24, STRATFOR, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24