Pracownicy londyńskiego metra mają przystąpić w poniedziałek do drugiego z zapowiedzianych dwóch 72-godzinnych strajków. Jego organizatorzy - związek zawodowy transportowców domagają się gwarancji bezpieczeństwa zatrudnienia.
Pierwsza część strajku zaczęła się w ubiegły poniedziałek wieczorem, ale trwała tylko 30 godzin, zamiast planowanych 72. Została przerwana już we wtorek, dzień przed planowanym terminem.
Bob Crow, przewodniczący związku zawodowego RMT (Rail, Maritime and Transport Workers) powiedział wtedy, że strajk przerwano, ponieważ żądania związkowców zostały spełnione. Jednak spółka TfL (Transport for London), która administruje londyńskim metrem, zaznaczyła, że nie złożyła związkowcom żadnych nowych obietnic.
Strajk, w którym uczestniczyło 2300 osób, miał związek z kłopotami firmy Metronet, odpowiadającej za dozór techniczny, konserwację i modernizację dziewięciu spośród dwunastu linii londyńskiej kolejki podziemnej. Metronet przeszedł niedawno pod zarząd sądowy z powodu zadłużenia, a jego pracownicy zażądali zapewnienia, że ich miejsca pracy nie zostaną zlikwidowane.
Choć zarówno Metronet, jak i TfL, jeszcze przed rozpoczęciem strajku złożyli związkowcom odpowiednie gwarancje, RMT uznał, że były one niejednoznaczne.
Władze miasta oraz Wielkiej Brytanii uznały strajk za całkowicie bezpodstawny ponieważ ich zdaniem wcześniejsze żądania związkowców zostały zaakceptowane i skrytykowały władze związku za paraliż komunikacyjny Londynu, w wyniku którego nie funkcjonowało 9 z 12 linii metra.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24