Nieudana tajna misja SAS w Libii bardzo przysłużyła się propagandzie reżimu w Trypolisie. Państwowe media libijskie przedstawiają ją jako potwierdzenie tezy, że powstańcy są pasem transmisyjnym obcych interesów - pisze w poniedziałek brytyjska prasa. Szczególnie kompromitujący jest fakt przechwycenia i ujawnienia w libijskiej telewizji rozmowy telefonicznej ambasadora Wielkiej Brytanii w Trypolisie z przedstawicielami rebelii.
Helikopter (niektóre media mówią o dwóch) wystartował z pokładu jednego z brytyjskich okrętów wsparcia u wybrzeży Libii. Ośmioosobowy zespół (7 komandosów Special Air Services w cywilu oraz funkcjonariusz wywiadu średniego szczebla) miał nawiązać kontakty z powstańczymi władzami w Bengazi.
Jednak wkrótce po wylądowaniu w Libii został pojmany przez pracowników pobliskiej farmy, którzy nabrali wobec nich podejrzeń po tym, jak w maszynie znaleźli dużą ilość broni i paszporty czterech różnych państw.
Uczestnicy misji zostali uwięzieni w dwóch miejscach w Bengazi, a po zwolnieniu ich w niedzielę wieczór, odpłynęli na Maltę na pokładzie fregaty HMS Cumberland.
"O, rzeczywiście przylecieli helikopterem?"
Telefoniczna rozmowa ambasadora brytyjskiego w Trypolisie (obecnie przebywającego w Londynie) Richarda Northera z liderami powstańczej Narodowej Rady w Bengazi została przechwycona przez reżim Kaddafiego i nadana przez państwową libijską telewizję.
Ambasador usiłował wytłumaczyć powstańczym dowódcom, że Brytyjczycy rozglądali się za hotelem, w którym mogliby się zatrzymać. W odpowiedzi, od lidera Narodowej Rady Mustafy Muhammada Abd ad-Dżalila usłyszał, że ich przylot helikopterem był "wielkim błędem". "O, rzeczywiście przylecieli helikopterem? Nic o tym nie wiedziałem" - odparł ambasador.
MSZ tłumaczy się nieprzekonująco
Szef brytyjskiego MSZ William Hague twierdzi, że misja Brytyjczyków była jawna i miała charakter dyplomatyczny. Telewizja Channel 4 dziwi się jednak, dlaczego w takim razie jej uczestnicy przylecieli helikopterem w środku nocy, a w maszynie znaleziono broń.
Wschodnia granica Libii z Egiptem jest otwarta. "Dlaczego Brytyjczycy weszli oknem, skoro mogli drzwiami" - cytuje Channel 4 przedstawiciela władz powstańczych ze wschodniej Libii.
Londyn nie rezygnuje
Tygodnik "Sunday Times" napisał, że celem misji było nawiązanie kontaktów z powstańczą Radą Narodową i zaaranżowanie kontaktów dyplomatycznych na wyższym szczeblu, ale misja Brytyjczyków zirytowała powstańców obawiających się, że reżim Kaddafiego zdyskontuje ją propagandowo na swą korzyść, co się faktycznie stało.
Hague zapowiedział, że zamierza wysłać do Bengazi kolejną misję. Formalnie Londyn utrzymuje dyplomatyczne stosunki z reżimem Kaddafiego w Trypolisie, choć większość personelu brytyjskiego ewakuowała się z Libii ze względu na to, że jest tam niebezpiecznie.
Źródło: PAP, lex.pl