Stan Tennessee przywraca krzesło elektryczne, a w Wyoming trwa dyskusja nad powrotem plutonów egzekucyjnych. Amerykanie robią, co mogą, by znaleźć alternatywę dla coraz bardziej problematycznych śmiercionośnych zastrzyków. Tymczasem, według najnowszego sondażu Washington Post-ABC News, większość mieszkańców USA wolałaby, żeby zamiast kary śmierci, osoby skazane za morderstwa spędziły życie w więzieniu bez możliwości warunkowego zwolnienia.
Wyniki opublikowanego w czwartek sondażu Washington Post-ABC News są wyjątkowe, bo po raz pierwszy pokazują, że większość Amerykanów wcale nie uważa kary śmierci za najlepsze rozwiązanie. Choć popiera ją nadal 60 proc. ankietowanych (37 proc. jest przeciw), to ponad połowa twierdzi, że woli wyroki dożywocia (bez możliwości zwolnienia) dla skazanych morderców niż najwyższy wymiar kary. 52 procent badanych stwierdziło, że wybrałoby życie w więzieniu. 42 procent preferowałoby wykonanie kary śmierci. Sondaż przeprowadzono między 29 maja i 1 czerwca, czyli ponad miesiąc po nieudanej egzekucji Claytona Locketta w Oklahomie - skazany wił się i jęczał z bólu, a ostatecznie zmarł na zawał serca. W sprawie Locketta wciąż trwa śledztwo, a specjalna komisja, która zebrała się w czwartek na posiedzeniu, poinformowała, że nie będzie wypowiadała się na temat szczegółów do czasu zakończenia dochodzenia.
Tak dla krzesła elektrycznego
Dyskusja jednak trwa, bo powrócił temat śmiercionośnych zastrzyków, z którymi USA ma coraz większy problem. Chodzi głównie o trudności ze zdobyciem używanych w nich substancji. Niektóre stany zaczęły więc debatować nad alternatywnymi metodami uśmiercania, a w Tennessee przywrócono możliwość użycia krzesła elektrycznego.
Nową ustawę podpisał w maju republikański gubernator Bill Haslam. Pozwala ona na użycie krzesła w sytuacji, gdy nie można uzyskać substancji używanych do śmiercionośnych zastrzyków. Jednak, jak uważa Richard Dieter z Centrum Informacyjnego Kary Śmierci, Tennessee jest pierwszym miejscem, które uchwaliło ustawę o możliwości użycia krzesła elektrycznego, nie dając więźniom alternatywy.
- Są stany, które pozwalają więźniom na dokonanie wyboru. Ale to jest zupełnie inna sytuacja. Żaden inny stan nie poszedł tak daleko - komentował Dieter.
Zabójca dzieci, który sam wybrał karę
W Tennessee krzesła elektrycznego użyto po raz ostatni w 2007 roku. Zasiadł na nim Daryl Holton, weteran wojny w Zatoce Perskiej. Mężczyzna zabił trzech swoich synów i pasierbicę. Zastrzelił dzieci z karabinu w garażu w Shelbyville w 1997 roku.
Holton był rozwiedziony, a prawo do opieki nad dziećmi miała jego była żona. Mężczyzna powiedział śledczym, że zabił, bo "rodzina powinna trzymać się razem, a ojciec powinien być ze swymi dziećmi". Dodał, że chciał zabić również swoją byłą żonę, a potem siebie, ale ostatecznie zmienił zdanie. Gdy skazano go na karę śmierci, sam poprosił o krzesło elektryczne. Poprzednie prawo w Tennessee dawało więźniom, którzy popełnili przestępstwa przed 1999 rokiem, możliwość wyboru, czy chcą umrzeć przez śmiertelny zastrzyk, czy właśnie na krześle. Po tym jak na krześle zasiadł Holton, nikt w Tennessee nie umarł w ten sposób.
Dlaczego zatem teraz władze Tennessee zdecydowały się na zmianę? Jak tłumaczył w jednym z wywiadów republikański senator stanu Ken Yager, wszystko przez realną obawę, że zabraknie substancji do śmiercionośnych zastrzyków. - Możemy znaleźć się w sytuacji, że nie będziemy w stanie wykonać wyroku - mówił senator Yager.
Nieudana egzekucja na Florydzie
Zdania co do stosowania krzesła elektrycznego są podzielone. Z ankiety przeprowadzonej przez Uniwersytet Vanderbilt wynika, że 56 procent zarejestrowanych wyborców w Tennessee popiera jego wykorzystanie. Odmiennego zdania jest 37 procent.
Przeciwnicy krzesła przypominają nieudane egzekucje, jak np. tę wykonaną 8 lipca 1999 roku na Florydzie, kiedy skazany za wyjątkowo brutalne zabójstwo 54-letni Allen Lee Davis zaczął obficie krwawić, zanim nastąpił zgon.
- Krew z jego ust wylała się na kołnierz białej koszuli, a krew z nosa utworzyła na jego piersi plamę wielkości talerza - opisywali świadkowie. Skazany musiał przyjąć aż trzy dawki rażenia prądem, a świadkowie patrzyli na męczarnie krwawiącego człowieka. Po egzekucji jeden z sędziów opublikował drastyczne zdjęcia, jakie wykonano podczas rażenia prądem, a media rozpisywały się o "śmiertelnych torturach na krześle elektrycznym".
Plutony egzekucyjne?
Jednak krzesło elektryczne w Tennessee, to nie jedyny pomysł na alternatywę dla śmiercionośnych zastrzyków. Swoje propozycje ma także Wyoming, które rozważa powrót do plutonu egzekucyjnego.
Tamtejsi ustawodawcy pracują nad projektem zmiany prawa, które umożliwiałoby wykonywanie kary śmierci przez rozstrzelanie. Wszystko przez problemy ze zdobyciem substancji do śmiercionośnych zastrzyków. - Są coraz trudniejsze do uzyskania - poinformował Bob Lampert, z departamentu więziennictwa w Wyoming. Co ciekawe, Wyoming ma w celi śmierci tylko jednego więźnia. To 69-letni Dale Wayne Eaton, skazany na najwyższy wymiar kary w 2004 roku za zabójstwo 18-latki.
Skąd zatem pomysł na poszukiwanie innych rozwiązań niż zastrzyk? Zdaniem Deborah Denno z Fordham University problem wynika z niepokoju o realizację wyroków za pomocą zabójczych substancji. Miała na to wpływ także ostatnia nieudana egzekucja Locketta. Denno zwraca uwagę, że "stworzono fasadę", według której ludzie są "po prostu wprowadzani w stan snu". - Podczas gdy w rzeczywistości są paraliżowani i torturowani - ocenia Denno z Fordham University.
Autor: Klaudia Derebecka\mtom/zp / Źródło: tvn24.pl