Co się działo, kiedy podczas imprezy z okazji Halloween w Seulu doszło do ataku paniki? Opowiadają o tym świadkowie. "Osoba niska, taka jak ja, nie mogła nawet oddychać", "myśleliśmy, że tylko kilka osób straciło przytomność z powodu alkoholu", "tłum w uliczce był dziesięć razy większy niż zwykle" - to niektóre z relacji. Zginęło ponad 150 osób.
Wydarzenia w Seulu były najtragiczniejszym w skutkach przypadkiem paniki w historii Korei Południowej i jednym z najtragiczniejszych na świecie w ostatnich dekadach. Według najnowszych informacji agencji Yonhap zginęło ponad 150 osób, a kilkadziesiąt zostało rannych. Prezydent Jun Suk Jeol ogłosił sześciodniową żałobę narodową. O dramatycznym przebiegu zdarzeń i "scenach jak z wojny" opowiadają świadkowie.
"Myśleliśmy, że tylko kilka osób straciło przytomność z powodu alkoholu"
Do tragedii doszło w stromej, wąskiej uliczce w imprezowej dzielnicy Itaewon, gdzie dziesiątki tysięcy ludzi bawiły się z okazji Halloween. Wybuchła panika, ludzie zaczęli się nawzajem tratować, a wielu się udusiło. W okolicy była 30-letnia Włoszka, z którą rozmawiała Polska Agencja Prasowa.
- Zdaliśmy sobie sprawę, że coś jest nie tak, gdy utknęliśmy w tłumie. Potem zaczęli robić przejście dla ratowników, a wkrótce na wszystkie telefony przychodziły już alerty, żeby unikać tej okolicy - opowiadała kobieta.
Ona sama nie znajdowała się w uliczce, gdzie tratowali się ludzie, ale przechodziła większą ulicą, na którą wynoszono zabitych i rannych. - Staraliśmy się iść dalej, by uniknąć tego horroru, ale policja i lekarze wszędzie próbowali ratować ludzi - powiedziała 30-latka.
Gdy lekarze walczyli o życie stratowanych osób, w innych częściach dzielnicy wciąż trwały imprezy, ponieważ "wielu ludzi nie wiedziało" o tragedii - podkreśliła obywatelka Włoch. - My też na początku myśleliśmy, że to tylko kilka osób straciło przytomność z powodu alkoholu. To się często zdarza. Pod koniec nocy zdaliśmy sobie sprawę, że ci ludzie nie żyją - dodała.
"Osoba niska, taka jak ja, nie mogła nawet oddychać"
Agencja Yonhap cytowała innych świadków. - Osoba niska, taka jak ja, nie mogła nawet oddychać. Przeżyłam, bo znajdowałam się w bocznej części uliczki. Wygląda na to, że ludzie na środku ucierpieli najbardziej - mówiła dwudziestokilkuletnia kobieta.
Inny świadek podkreślił, że obecność wielu ludzi w przebraniach halloweenowych utrudniała początkowo ratownikom dotarcie na miejsce. - Wygląda na to, że ofiar było więcej, ponieważ ludzie próbowali uciekać do pobliskich sklepów, ale znaleźli się z powrotem na ulicy, bo te skończyły już pracę - opowiadał ocalały z tragedii.
21-letni Mun Dzu Joung powiedział agencji Reutera, że przed tragedią widać było wyraźne oznaki, że dzieje się coś niedobrego. Według niego tłum w uliczce był dziesięć razy większy, niż zwykle.
Źródło: PAP