Ostateczne oficjalne wyniki brytyjskich wyborów już znane. Partia Konserwatywna zajmie 307 miejsc w 650-osobowym parlamencie. To za mało, by mogła samodzielnie sprawować rządy. Prawdopodobnym jest, że stworzy koalicję z liberałami. Według nieoficjalnych informacji, David Cameron z Nickiem Claggiem zgodzili się, że powinni "prowadzić dalsze" plany ekonomicznych i politycznych reform.
Konserwatyści w wyborach zdobyli 36 procent głosów. Partia Pracy 29. proc. i tym samym 258 miejsc w parlamencie. Liberalni Demokraci 23 proc. i 57 mandatów. Pozostałe 28 foteli w brytyjskim parlamencie obsadzą kandydaci niezależni oraz mniejszych partii, np. Zieloni.
Wielka Brytania w zawieszeniu
Sytuacja, kiedy żadna partia nie zdobyła większości głosów, w Wielkiej Brytanii ostatnim razem miała miejsce w 1974 roku. Oznacza to, że zwycięska Partia Konserwatywna nie przejmie automatycznie władzy. Tak dzieje się w przypadku zdobycia absolutnej większości.
Do czasu utworzenia rządu, będzie tzw. hung parliament, czyli zawieszony parlament. Oznacza to, że władzę sprawować będzie, jako rząd tymczasowy, dotychczasowy gabinet Gordona Browna. Według tradycji to do laburzystów właśnie należeć będzie pierwsza próba uformowania nowego rządu, a nie do wygranych torysów.
Porozmawiają nt. koalicji
Co zrobi więc lider zwycięskiej partii? Na konferencji prasowej zapowiedział, że chce stworzyć "wielką, otwartą i wszechstronną ofertę dla rozmów z Liberalnymi Demokratami". - Chcę pracować nad rozwiązywaniem dużych i pilnych problemów - nad zadłużeniem, głębokimi problemami społecznymi i podziałem systemu politycznego - mówił
Według nieoficjalnych informacji Sky News, David Cameron z Nickiem Claggiem zgodzili się, że powinni "prowadzić dalsze" plany ekonomicznych i politycznych reform.
Przegrał, nadal chce być premierem
Zawarcie koalicji liberałom zaproponował też dotychczasowy premier, Gordon Brown. W zamian za poparcie go na stanowisku premiera, przywódca laburzystów zapowiedział natychmiastowe przyjęcie ustawodawstwa ws. rozpisania referendum na temat zmiany ordynacji wyborczej, w obecnym kształcie niekorzystnej dla liberałów.
Clegg w pierwszych powyborczych mówił, że rząd powinna utworzyć partia, która zdobyła największą liczbę głosów, czyli konserwatyści. Dotychczas lider liberałów wykluczał koalicję z laburzystami i personalnie atakował Browna.
"Cameron musi wybrać mniejsze zło"
Politolodzy oceniają, że sytuacja w jakiej znalazł się Cameron, nie należy do najłatwiejszych. Podkreślają, że koalicja konserwatystów i liberalnych demokratów byłaby trudna ze względu na duże różnice ideologiczne. Z kolei sojusz z Partią Pracy nie spodobałby się wyborcom.
- Cameron musi wybrać mniejsze zło. Z jednej strony Partia Konserwatywna nie może nawiązać koalicji z laburzystami, bo to byłoby niezrozumiałe dla wyborców, a z drugiej bardzo ryzykowne wydaje się rządzenie bez większości parlamentarnej - mówi politolog Kazimierz Kik.
Źródło: Reuters, Sky News, PAP