Kolejna plama BP


Na koncern BP, a właściwie jego szefa, po raz kolejny spadła fala krytyki. Tony Hayward wziął dzień wolny i wraz z synem uczestniczył w wyścigu jachtów. Moment na urlop niezbyt fortunny, bo koncernowi BP w dalszym ciągu nie udało się zatamować wycieku w Zatoce Meksykańskiej.

Na dyrektora wykonawczego BP Tony'ego Haywarda krytyka posypała się z samej góry. – To część długiej linii gaf i PR-owych błędów – stwierdził szef sztabu Białego Domu Rahm Emanuel.

Oburzyły się również niektóre organizacje ekologiczne, które stwierdziły, że postępowanie Haywarda jest „obraźliwe” dla tych ludzi, których dotknęła katastrofa.

Każdy to zrozumie

BP wzięło swojego szefa w obronę, podkreślając, że był to jego pierwszy wolny dzień od momentu kiedy doszło do wycieku dwa miesiące temu. – On (Hayward – red.) spędza ze swoją rodziną kilka godzin w weekend – stwierdził rzecznik brytyjskiego koncernu Robert Wine. – Jestem pewien, że każdy to zrozumie – dodał.

W sobotę brytyjskie media poinformowały, że Hayward został odsunięty od kierowania akcją tamowania wycieku w Zatoce Meksykańskiej. Jego miejsce zajął dyrektor zarządzający Bob Dudley.

Kilka dni temu gromy spadły na prezesa koncernu Carla-Henrica Svanberga, który stwierdził, że jego firma dba o "maluczkich". Sporo osób mieszkających w rejonie Zatoki Meksykańskiej poczuło się urażonych.

Próbują przechwycić ropę

Koncern BP od dwóch miesięcy próbuje zatamować katastrofalny w skutkach wyciek ropy w Zatoce Meksykańskiej. Doszło do niego po zatonięciu Platformy Wiertniczej Deepwater Horizon.

Według ostatnich szacunków, każdego dnia do wody może przedostawać się 35-60 tys. baryłek ropy. Jest to o wiele większa liczba, niż ta, która wcześniej podawały amerykańskie władze czy sam koncern BP.

Źródło: Reuters, bbc.co.uk