Bez fanfar i wielkiej ceremonii do służby trafiła kolejna "Costa". Wielki statek wycieczkowy Costa Fascinosa został nowym flagowcem armatora Costa Cruises. Firma zrezygnowała z wielkiej fety najprawdopodobniej z powodu złych skojarzeń, jakie wywołuje słowo "Costa" po katastrofie innego wycieczkowca tego armatora, Costa Concordii.
Costa Fascinosa została formalnie przyjęta do służby podczas skromnej uroczystości w porcie w Wenecji. Budowa jednostki zaczęła się we wrześniu 2010 roku. Pracowało przy niej około trzech tysięcy stoczniowców, oraz około siedmiu tysięcy ludzi w różnych firmach kooperujących przy konstrukcji. Jednostka kosztowała armatora 510 milionów euro.
W niedzielę statek przyjmie na pokład pierwszych pasażerów i wyruszy w rejs do Słowenii, Triestu i Chorwacji. Costa Fascinosa jest największym statkiem pasażerskim pływającym pod włoską banderą. Jednostka ma wyporność 114,5 tysiąca ton i może zabrać na pokład 3780 pasażerów.
Nie afiszowali się
Zazwyczaj wprowadzenie nowego wielkiego wycieczkowca do służby ma niezwykle podniosłą oprawę. Jednak tym razem Costa Cruises zupełnie zrezygnowało z uroczystości. Ma to zapewne związek z katastrofą Costa Concordii 13 stycznia tego roku. Wielki wycieczkowiec z powodu błędów załogi uderzył w skały wyspy Giglio, w ciągu kilku godzin przewrócił się na burtę i osiadł na dnie. W katastrofie zginęły 32 osoby, a dwie nadal są uznane za zaginione.
Zła fama otaczająca nazwę "Costa" zapewne skłoniła firmę do okresowego nie afiszowania się. Sprawę komplikuje to, że Costa Fascinosa na pierwszym rzut oka jest bardzo podobna do Costa Concordii, ponieważ powstała na podstawie lekko zmodyfikowanego projektu.
Źródło: Reuters