- Każde wybory są ważne - mówią mieszkający za granicą Polacy i tłumnie udają się do lokali wyborczych. W sobotę głosuje Polonia w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie. Czy padnie rekord frekwencji?
Lokale wyborcze na wschodnim wybrzeżu kraju - około połowy lokali w USA - otwarto w południe czasu polskiego (o godz. 6 rano czasu lokalnego).
W USA utworzono tym razem 28 lokali do głosowania, czyli obwodowych komisji wyborczych, a więc więcej niż poprzednio, podzielonych między cztery okręgi wyborcze: Waszyngton, Nowy Jork, Chicago i Los Angeles. Jeden z nich powstał nawet w Anchorage na Alasce. Zarejestrowanych jest w nim ok. 50 Polaków.
Wszystko wskazuje na to, że frekwencja w tegorocznych wyborach będzie rekordowa. W samym Chicago zarejestrowanych zostało ponad 18 tys. 771 osób, a w Nowym Jorku 16 tys. 218 osób.
W całych Stanach Zjednoczonych na listy wyborców wpisało się 38 tysięcy osób, czyli o 8 tysięcy więcej niż w wyborach parlamentarnych 2007 roku. W Las Vegas na listy wyborców wpisało się 100 naszych rodaków.
Każde wybory są ważne
Pierwszym, który oddał głos w polskim konsulacie w Chicago był Bronisław Wujda. Pojawił się w lokalu krótko po godzinie 6 rano.
W polskiej ambasadzie w Waszyngtonie jako pierwsza zagłosowała grupa Polaków z Karoliny Południowej. Żeby wrzucić głos do urny, jechali całą noc autokarem. Do godz. 11. miejscowego czasu zagłosowało około 200 osób. Po karty do głosowania ustawiały się kolejki. W Waszyngtonie do wyborów zarejestrowało się 757 osób - najwięcej od wielu lat.
Państwo Izabella i Dariusz Bogaccy przyjechali z Baltimore. W USA mieszkają od 10 lat. Nie opuszczają żadnych wyborów - głosowali we wszystkich, od kiedy są na emigracji.
Pani Anna Chrostek-Hasshof przyszła na głosowanie z mężem Niemcem. Przyjechali z odległego o dwie godziny jazdy samochodem Charlottesville w stanie Wirginia, gdzie oboje pracują jako naukowcy-biolodzy na Uniwersytecie Wirginia. Mieszkają w USA od 3 lat. Pani Anna też głosuje w każdych polskich wyborach - podobnie jak przedtem w Niemczech, gdzie mieszkała 5 lat z mężem i gdzie oboje planują wrócić po pracy w USA. - Każde wybory są ważne, jak są, to trzeba głosować - powiedziała.
W Kanadzie kolejka
Polacy głosują też w Kanadzie. Mają do dyspozycji sześć konsulatów i siedem komisji wyborczych. Głosowanie rozpoczęło się o szóstej rano czasu miejscowego w Toronto, Ottawie i Montrealu.
W konsulatach w Vancouver, Calgary i Edmonton, ze względu na inną strefę czasową, polskie wybory prezydenckie zaczęły się trzy godziny później.
Najwięcej wyborców zarejestrowało się w konsulacie w Toronto, które - razem z sąsiednimi miastami jak Mississauga czy Brampton - jest największym polskim skupiskiem w Kanadzie. W Toronto na listy wpisało się łącznie 4,5 tysiąca osób, które głosują obecnie w dwóch komisjach.
Jak powiedział wicekonsul Wojciech Dzięgiel, o szóstej rano przed wejściem do konsulatu czekało już około 20-30 osób, a w godzinach południowych trzeba było czekać około 15-20 minut, by móc zagłosować. Dzięgiel podkreślił, że takiego zainteresowania wyborami nigdy jeszcze nie notowano i konsulat spodziewa się, że ostatecznie przyjdzie zagłosować ponad 80 proc. osób, które się zarejestrowały.
Polacy w Kanadzie, zgodnie z miejscowym prawem, mogą głosować tylko na terenie placówek dyplomatycznych. W Toronto, gdzie spodziewano się dużej grupy osób, zdecydowano się w związku z tym na zorganizowanie dwóch komisji wyborczych, by wyborcy nie musieli zbyt długo czekać.
Głosują też na Wyspach
W niedzielę od godziny 6 czasu lokalnego (7 w Polsce) głosować będą mogli Polacy przebywający w Wielkiej Brytanii. Jak powiedział Robert Szaniawski, rzecznik Ambasady RP w Londynie, w Zjednoczonym Królestwie do głosowania zarejestrowało się 46 tysięcy osób. To o 2 tysiące mniej niż w poprzednich wyborach parlamentarnych.
Na Wyspach Polacy będą mogli zagłosować w 17 okręgach wyborczych i aż w 41 lokalach.
Łącznie za granicą zarejestrowało się do głosowania około 180 tysięcy Polaków. Jeśli zagłosują wszyscy - padnie rekord frekwencji.
Źródło: PAP, Polskie Radio, Fakty TVN