- Korea Północna sugerowała amerykanskim dyplomatom, aby zorganizowali koncert Erica Claptona w Phenianie. Miało to pomóc w budowie nastroju "dobrej woli" między krajami - wynika z depesz ujawnionych przez Wikileaks. Najbardziej zainteresowany tą sprawą miał być drugi syn Kim Dzong-Ila, Kim Jong-chol.
Jak pisze CNN, amerykański rząd podjął pewne starania, aby zapewnić przedstawicielom północnokoreańskiego reżimu możliwość posłuchania gwiazdy zachodniej estrady. Nie wiadomo czy te próby zakończyły się powodzeniem. Przedstawiciele Claptona nie ustosunkowali się do tych rewelacji.
Przedstawiciele władz Korei Północnej wielokrotnie oficjalnie potępiali kulturę Zachodu a zwłaszcza Stanów Zjednoczonych jako dekadencką, pozbawioną moralności i fałszywą. Z depesz wynika jednak, że Kim Jong-chol, jest wielkim fanem rocka, zwłaszcza Claptona. Amerykańscy dyplomaci dostrzegali w tym możliwość zdobycia pewnej przychylności w Phenianie.
Kosztowna rozłąka
W serii depeszy wysłanych do Waszyngtonu z Seulu, poza informacją o Claptonie, był też zamieszczony opis sytuacji rodzin rozdzielonych granicą obu Korei. Na południu Półwyspu Koreańskiego żyje wiele osób, których bliscy po zakończeniu działań wojennych znaleźli się po północnej stronie linii zawieszenia broni na 58 równoleżniku.
Organizacją spotkań rozdzielonych rodzin zajmuje się kilka fundacji z Korei Południowej i USA. Z drugiej strony sprawą zajmuje się Północnokoreański Komitet ds. Zamorskich Rodaków. Organizacje, które muszą współpracować z przedstawicielami Phenianu, skarżyły się amerykańskim dyplomatom, że Korea Północna traktuje spotkania rodzin jak sposób na wyciągnięcie jak największej ilości pieniędzy od zdesperowanych krewnych.
Zdaniem Koreańczyków z południa i z USA, gdyby Waszyngton oficjalnie zaangażował się w proces łączenia rodzin, Phenian nie śmiałby tak "bezczelnie doić" krewnych z dewiz.
Depesze zawierają też dozę narzekań na biurokrację w Korei Północnej. Wynika z nich, że żadne instytucje nie współpracują z sobą, każda ma prawo weta w danej sprawie, ale żadna nie ma mocy aby ją załatwić. Jak pisali amerykańscy dyplomaci, jedyną organizacją, która może w Korei Północnej coś załatwić, jest wojsko.
- Niestety oni z nikim nie rozmawiają - pisali dyplomaci.
Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: TVN24, EPA