W młodości nie był wzorem do naśladowania, bo nadużywał alkoholu i brał narkotyki. Później zerwał z nałogiem i przeszedł na druga stronę mocy. Sam Childers, nazywany "kaznodzieją z karabinem", broni afrykańskie dzieci przed przemocą, buduje sierocińce. W rozmowie z reporterem magazynu "Polska i świat" Markiem Osiecimskim opowiedział, dlaczego zawsze ma przy sobie broń i Biblię.
- Zawsze mówię wszystkim, że wolę mieć i nie potrzebować, niż potrzebować i nie mieć - mówi Childers pytany o broń. - Zawsze noszę ze sobą i Biblię, i broń.
Sam Childers jest założycielem fundacji Angels of East Africa, która zajmuje się ratowaniem dzieci w Sudanie Południowym i Ugandzie. - Mam teraz 6 sierocińców w 3 różnych krajach - powiedział. - Mam jeden z najdłużej funkcjonujących sierocińców w Południowym Sudanie, w którym trwa wojna domowa.
Gangster jedzie pomagać dzieciom
Jednak Childers nie od zawsze taki był. W młodości należał do gangu motocyklowego, popadł w alkoholizm, uzależnienie od heroiny i kokainy, pracował jako ochroniarz przy transakcjach narkotykowych.
Zmienił się nagle w 1998 roku. - Zawierzyłem życie Jezusowi i wyjechałem na misję do Afryki. Kiedy się tam dostałem, znalazłem się w samym środku wojny domowej, w której ginęli ludzie: cywile, dzieci. Wiedziałem, że powinienem coś zrobić - powiedział. I zaczął budować sierocińce.
Ostatnio przyjechał do Polski, by zbierać fundusze na budowę nowych placówek w Afryce oraz popularyzować kulturę posiadania broni palnej i promować nowy sposób prowadzenia misji w Afryce. - Zbyt długo robiliśmy to źle. Nauczyliśmy ludzi, jak modlić się do Jezusa, ale oni wciąż tam stoją z wyciągniętą ręką jak żebracy. Nie na tym polega ewangelia Jezusa - powiedział.
Autor: pk/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24