Generał Mullen wygłosił ostatnio serię przemówień, m.in. w bazie wojsk lądowych Fort Leavenworth i na Uniwersytecie Stanu Kansas, gdzie podkreślił, że celem wojny w Afganistanie jest nie tylko pokonanie talibów, lecz także zjednanie sobie miejscowej ludności.
Tymczasem liczne incydenty, w których niezamierzonymi ofiarami amerykańskich nalotów USA stają się cywile, pogłębiają niechęć miejscowej ludności do wojsk USA.
Krytycy Mullena zwracają jednak uwagę, że apel do armii o swego rodzaju powściągliwości w walce może prowadzić do narażenia wojsk amerykańskich na większe straty własne i przedłużanie wojny.
"Doktryna Mullena"
Szef połączonych sztabów przyznał, że nie oczekuje na szybkie zwycięstwo w takiej wojnie, jak w Afganistanie, gdzie armia USA ma do czynienia z nieprzyjacielem prowadzącym walkę partyzancką.
- Zwyciężymy, ale dopiero po pewnym czasie. Szczerze mówiąc, będzie to odczuwane nie tyle jak cios nokautujący wroga, lecz raczej jak wychodzenie z długiej choroby - oświadczył.
Wypowiedzi admirała komentuje się jako "doktrynę Mullena", która miałaby być najlepszym sposobem walki z ekstremistami islamskimi w takich krajach, jak Afganistan, Irak, Jemen i Pakistan.
Źródło: PAP