Przy każdej katastrofie są brane pod uwagę trzy elementy, mówiąc bardzo skrótowo: człowiek, maszyna, pogoda - mówił w TVN24 ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński o katastrofie Boeinga 737 linii Ethiopian Airlines, który rozbił się w niedzielę rano tuż po starcie. Jego zdaniem coraz częściej piloci "nie czują maszyny", bo za mało latają na niej "ręcznie". Sebastian Mikosz, prezes Kenya Airways i były prezes PLL LOT podkreślił z kolei, że "nie ma żadnych wątpliwości co do szkoleń pilotów linii afrykańskich".
Boeing 737 linii Ethiopian Airlines rozbił się w niedzielę rano po starcie z Addis Abeby, stolicy Etiopii. Samolot leciał do stolicy Kenii, Nairobi. Podróżowało nim 149 pasażerów i ośmiu członków załogi. Nikt nie przeżył katastrofy. Polskie MSZ potwierdziło, że wśród ofiar było dwóch obywateli Polski.
"Człowiek, maszyna, pogoda"
Ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński we "Wstajesz i wiesz" w TVN24 komentował w poniedziałek katastrofę.
Jak mówił, boeing, który się rozbił "to był nowy samolot".
- Jak zwykle przy każdej katastrofie są brane pod uwagę trzy elementy, mówiąc bardzo skrótowo: człowiek, maszyna, pogoda - podkreślił Brychczyński. Przekonywał, że "pogoda nie może być podejrzanym w tym przypadku".
- Maszyna (była - red.) sprawna technicznie - wskazywał. Dodał, że "nie można wykluczyć awarii", ale na to, czy to ona była powodem tragedii "odpowiedzą do końca tak zwane czarne skrzynki".
Jak wskazywał gość TVN24, do wyjaśnienia pozostaje wpływ "trzeciego elementu - czynnika ludzkiego".
- W mojej ocenie w tej katastrofie najbardziej podejrzany jest czynnik ludzki, czyli zachowanie pilotów przy starcie - ocenił ekspert lotniczy.
"Szkolimy od zera do bohatera w bardzo krótkim czasie"
Zdaniem Brychczyńskiego "wszystko wskazuje na to, że samolot (...) miał problemy z tak zwaną konfiguracją startową". - Za konfigurację startową, czyli za ustawienie mechanizacji skrzydła, wszystkich agregatów, podzespołów odpowiada załoga - wyjaśniał. Jak wskazywał, w nauczaniu pilotów występuje jednak "trend, że szkolimy od zera do bohatera w bardzo krótkim czasie".
- Agencje bezpieczeństwa lotniczego zadają sobie pytania: kogo my szkolimy? Czy szkolimy pilotów, czy (...) operatorów wysoce skomplikowanego urządzenia? - tłumaczył, dodając, że dzisiaj pilot samolotu jest także "inżynierem elektronikiem, inżynierem mechanikiem, meteorologiem, managerem zarządzającym załogą".
Pilot samolotu miał wylatane osiem tysięcy godzin, ale zdaniem Brychczyńskiego przy dziesięciu, dwunastogodzinnych lotach "to nie jest dużo". Podkreślił, że "w lotnictwie najważniejszą rzeczą jest to, ile pilot wykonał startów i lądowań".
Boeing 737 to "bezpieczna maszyna"
Ekspert zapewnił, że Boeing 737 "to jest bezpieczna maszyna". Jego zdaniem to "piloci za mało ręcznie latają, nie czują maszyny, wierzą w systemy elektroniczne, w systemy wspomagania".
Na uwagę, że chiński Urząd Lotnictwa Cywilnego nakazał krajowym liniom lotniczym zawieszenie użytkowania samolotów Boeing 737 MAX, ekspert ocenił, że "podstawą bezpieczeństwa jest prewencja".
Pytany, czy jego zdaniem wszystkie te maszyny powinny zostać uziemione, odpowiedział, że "to zależy od decyzji Urzędów Lotnictwa Cywilnego każdego z krajów".
"Jest dużo pytań o to ich bezpieczeństwo"
Sebastian Mikosz, prezes Kenya Airways i były prezes PLL LOT mówił na antenie TVN24, że etiopskie linie lotnicze "mają bardzo dobrą reputację, jeśli chodzi o bezpieczeństwo".
Dodał też, że linie te są "uznawane za taki (...) najwyższy standard w branży", natomiast po katastrofie "jest dużo pytań o to ich bezpieczeństwo".
Mikosz zapewniał, że "proces szkolenia pilotów (w etiopskich liniach lotniczych - przyp. red.) jest dokładnie taki sam, jak proces szkolenia pilotów w Europie".
- Przechodzą oni szkolenie zarówno w Afryce na miejscu, jak i u producentów (samolotów - red.) - dodał. - Nasi piloci szkolą się i tutaj na miejscu, i w Dubaju, w Londynie, w Amsterdamie. Jak odbieraliśmy dreamlinery (Boeing 787 - red.) to oni się szkolili w Stanach (Zjednoczonych - red.) - wskazał prezes Kenya Airways.
Mikosz podkreślił, że "nie ma żadnych wątpliwości co do szkoleń pilotów linii afrykańskich".
- Nie wydaje mi się, żeby wczorajsze zdarzenie (...) miało jakikolwiek związek ze szkoleniem. Akurat pilot, który leciał, był Kenijczykiem i miał wylatane ponad osiem tysięcy godzin, więc nie myślę, żeby tu (przyczyną katastrofy - red.) był brak szkolenia - ocenił rozmówca TVN24.
Dodał, że Boeing 737 to "kultowa maszyna" i "jedna z najbardziej popularnych w liniach lotniczych".
Autor: akr/adso / Źródło: TVN24, PAP