Rakieta, bomba, pęknięcie? Co wiemy o katastrofie na Synaju


Przyczyna katastrofy rosyjskiego samolotu na Synaju może pozostać zagadką jeszcze wiele miesięcy. Już teraz trwają jednak spekulacje. Sugerowane jest zestrzelenie przez dżihadystów, ale fakty wydają się temu przeczyć. Rozważane jest też gwałtowne i katastrofalne rozszczelnienie się kadłuba, za czym przemawia historia dwóch katastrof w Azji, pod pewnym względami podobnych.

Rosyjski samolot rozbił się w sobotę rano na egipskim Półwyspie Synaj. Zginęli wszyscy obecni na pokładzie, 224 osoby, niemal wyłącznie turyści wracający z Szarm el-Szejk do Sankt Petersburga.

56 tysięcy godzin w powietrzu

Rozbita maszyna to Airbus A321, największy model ze lekkiej kategorii wagowej europejskiego producenta. Samolot latał we flocie do niewielkiej rosyjskiej linii lotniczej Metrojet (poprzednia nazwa Kogalymavia), która wykorzystywała łącznie cztery maszyny tego typu. Firma specjalizuje się w lotach czarterowych. Do 2014 roku latała na rzecz niemieckiej firmy turystycznej TUI i samoloty miały nawet jej oznaczenia na kadłubie. Rozbity samolot nie należał do Metrojet, a był jedynie w leasingu od wielkiej międzynarodowej firmy ILFC (International Lease Finance Corporation). Pomimo tego za obsługę odpowiadali Rosjanie. Rozbity egzemplarz A321 został zbudowany w 1997 roku i do momentu katastrofy spędził w powietrzu 56 tysięcy godzin i wykonał 21 tysięcy tak zwanych cykli, czyli w uproszczeniu lotów od startu do lądowania. Był więc dość stary i zużyty, ale przy odpowiedniej obsłudze jak najbardziej bezpieczny. Airbus początkowo zakładał wytrzymałość maszyn z rodziny A320 na około 48 tysięcy cykli, ale praktyka miała wykazać, że są w stanie spokojnie znieść więcej i zwiększono limity. Przed sobotnią katastrofą rozbił się tylko jeszcze jeden A321, podczas gdy maszyny są produkowane od połowy lat 90. W 2010 roku A321 należący do pakistańskich linii Airblue uderzył w góry podczas podejścia do lądowania w Islamabadzie. Dochodzenie wykazało, że załoga wielokrotnie ignorowała ostrzeżenia systemów pokładowych i po prostu wleciała w ziemię, podchodząc do lądowania w nieregulaminowy sposób.

Brak ostrzeżenia i rozpad w powietrzu

Przyczyny rosyjskiej katastrofy są na razie tajemnicą i można na ten temat jedynie spekulować. Początkowo egipskie władze informowały, że krótko przed zniknięciem z radarów załoga sygnalizowała problemy techniczne i chęć lądowania na najbliższym lotnisku. Później wycofano się z tego twierdzenia. Egipski minister lotnictwa cywilnego Hossam Kamal powiedział, że piloci "nie prosili o pomoc" i "łączność była prowadzona normalnie do ostatniego momentu przed katastrofą". W momencie urwania komunikacji samolot był niemal na wysokości przelotowej (około 9,5 kilometra), na którą wspiął się w niecałe pół godziny po starcie. Po ustaniu komunikacji maszyna gwałtownie zaczęła tracić wysokość i uderzyła w ziemię. Główna część kadłuba i skrzydeł prawdopodobnie uderzyła w ziemię w całości, po czym stanęła w ogniu. Oddzielnie leży część ogona, silniki i szereg mniejszych fragmentów. Rosyjski komitet dochodzeniowy MAK oznajmił wstępnie, że samolot musiał się rozpaść jeszcze w powietrzu.

Zamach bardzo mało prawdopodobny

Krótko po katastrofie pojawiły się spekulacje, czy samolot nie został zestrzelony. Półwysep Synaj jest miejscem dużej aktywności islamskich ekstremistów, w tym bojówek deklarujących przynależność do tzw. Państwa Islamskiego. Jedna z nich szybko oznajmiła, że rosyjski samolot został zestrzelony. Twierdzenia fanatyków najpewniej są jednak wyłącznie chęcią wykorzystania katastrofy do własnej propagandy. Samolot znajdował się zbyt wysoko, aby zostać trafionym przez ręcznie odpalaną rakietę przeciwlotniczą, którą mogą mieć dżihadyści na Synaju. Na 9-10 kilometrów mogą sięgnąć jedynie większe pociski, takie jak na przykład niesławny Buk, ale jest bardzo mało prawdopodobne, aby dżihadyści ukryli taki sprzęt przed bardzo aktywnym egipskim wojskiem. Teoretycznie lekką rakietą można by trafić rosyjski samolot niedługo po starcie, ale jest nieprawdopodobne, aby pozostało to niezauważone a załoga kontynuowała wznoszenie. W teorii samolot mógłby zostać zniszczony przy pomocy bomby ukrytej na pokładzie. Tego nie można absolutnie wykluczyć, co też oznajmił rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Gwałtowne pęknięcie starej "rany"?

Znacznie poważniejszą teorią jest ta o gwałtownej dekompresji na dużej wysokości. W efekcie takiego zdarzenia samolot mógłby się rozpaść na części jeszcze w powietrzu, co pasowałoby do informacji MAK. Tą teorię wzmacniają informacje o historii tego konkretnego samolotu. W 2001 roku maszyna mocno uderzyła ogonem w pas startowy podczas lądowania w Kairze. Po naprawach została przywrócona do lotów. W przeszłości doszło już do dwóch dużych katastrof z udziałem samolotów, które rozpadły się w powietrzu w wyniku nieprawidłowego naprawienia uszkodzeń po uderzeniu ogonem w pas. W 1985 roku Boeing B747 linii Japan Airlines rozpadł się niedługo po starcie i spadł na ziemię, zabijając 520 osób. Siedem lat wcześniej samolot mocno uderzył o pas podczas lądowania. Uszkodzenia zostały źle naprawione, niezgodnie z instrukcją Boeinga. Po 12 tysiącach lotów jedna ze źle załatanych grodzi poddała się i pękła od naprężeń. Dekompresja nastąpiła z siłą wybuchu i zniszczyła systemy kontroli. W 2002 roku doszło do bliźniaczo podobnej katastrofy innego B747, tym razem tajwańskich linii China Airlines. 22 lata wcześniej samolot uderzył ogonem w pas podczas lądowania w Hong Kongu. Dość rozległe uszkodzenia kadłuba zostały za słabo załatane, niezgodnie z instrukcję Boeinga. Samolot wytrzymał kolejne kilkanaście tysięcy lotów, ale w końcu doszło do pęknięcia i gwałtownej dekompresji. Jej siła była tak wielka, że większość pasażerów z tylnej części maszyny została znaleziona nagich, bo ubrania zostały z nich zerwane. Uszkodzenia były tak duże, że załoga nie miała szans opanować maszyny. Teoretycznie jest możliwe, że w przypadku rosyjskiego samolotu naprawy zostały również źle wykonane i choć wytrzymały 14 lat, to w końcu się poddały. Mogłoby to doprowadzić do gwałtownej utraty kontroli nad maszyną i oderwania się ogona, który leży nieco dalej od wraku. Załoga nie miałaby czasu wysłać informacji o problemach.

Zła obsługa to proszenie się o problemy

W rosyjskich mediach pojawiają się też informacje o tym, że samolot mógł być nie dość dobrze serwisowany. Jeden z pilotów miał narzekać dzień wcześniej, że jeden z silników sprawia problemy. Na dodatek pracownicy linii mieli nie dostawać pensji od dwóch miesięcy, co bardzo źle świadczy o firmie i pozwala wątpić w jakość obsługi jej samolotów.

Awaria silnika wydaje się jednak mało prawdopodobna. Gdyby rzeczywiście zawiódł jeden z nich, lub nawet dwa, to samolot nie rozbiłby się natychmiast. Załoga powinna móc jeszcze przynajmniej chwilę próbować szybować i wysłać wiadomość o problemach. Samolot wszedł jednak w gwałtowne nurkowanie i się rozbił.

Przyczyn katastrofy mogło być jednak wiele więcej. Jeśli samolot nie był odpowiednio serwisowany, to mogło się w nim zepsuć wiele rzeczy. Maszyna mogła się rozpaść w powietrzu od zbyt gwałtownego nurkowania lub manewrów, które mogły być efektem jakiejś awarii, na przykład systemów sterowania.

Biorąc pod uwagę niedawną katastrofę airbusa linii Germanwings w Alpach nie można również wykluczyć celowego działania załogi.

[object Object]
FSB: przyczyną katastrofy airbusa na Synaju był zamach. Zatrzymani pracownicy lotniskakremlin.ru/TVN24 BiS
wideo 2/12

Autor: mk\mtom / Źródło: tvn24.pl

Tagi:
Raporty: